Together Magazyn » Aktualności » Moja najlepsza przyjaciółka… Mama?

Moja najlepsza przyjaciółka… Mama?

Zbliżający się Dzień Matki może być dobrym pretekstem, by zadać pytanie: „Czy matka powinna być przyjaciółką swojego dziecka?”. Jeśli tak, to w jakim znaczeniu, a jeśli nie, to z jakiego powodu? Pewnie możemy podzielić nasze mamy właśnie na te dwie grupy.

Matka i córka, czyli więź magiczna

Gdy myślę o swojej mamie, nasuwa mi się refleksja, że mama powinna być przede wszystkim bezpieczną bazą, którą mogę bez lęku i obawy zostawić w celu budowania własnej historii uczenia się, oraz wrócić do niej, także bez lęków i obaw związanych z tym, że będzie na mnie zła czy zagniewana. W moim odczuciu matkę i córkę łączy magiczna relacja. Nie sposób nie odczuć tajemniczego podobieństwa, które je łączy. Mówimy przecież „jaka matka, taka córka” „jaka matka, taka natka”, „jaki chleb, taka skórka, jaka matka, taka córka”. Czy naprawdę aż tak jesteśmy podobne do swoich mam? Spoglądając na moją cudną mamę, Basię, z całą pewnością powiem: „tak”. Oczywiście w okresie adolescencji za powyższe sformułowanie byłabym w stanie zaangażować się w zachowania agresywne. Jednak teraz, gdy burza i napór dawno już przeminęły, widzę w sobie te wszelkie cechy, reakcje, umiejętności, które od niej zmodelowałam. Za niektóre mogę podziękować, z innych mogę wyciągnąć wnioski. Czy moja mama jest moją przyjaciółką? Nie, moja mama jest moją mamą! To znacznie trudniejsza, bardziej wymagająca rola, zawierająca w sobie elementy przyjaźni; to relacja na zawsze, emocje, a przede wszystkim – bezwarunkowa miłość!

Mama – niedościgniony wzór dla dziewczynek

Wychodząc z roli córki i wracając do bycia terapeutką, stawiam pytanie: „Co w obszarze budowania relacji między matką a córką ma do powiedzenia psychologia?”. Może jej uda się podsunąć odpowiedź na nasze wcześniejsze pytanie, czy matka powinna być przyjaciółką swojego dziecka…

Cofnijmy się do okresu wczesnego dzieciństwa. Tu najczęściej nie pojawiają się trudności. Małe dziewczynki traktują swoje mamy jako nieziemskie istoty, które należy naśladować. Pomiędzy mamą a córką w tym czasie kształtuje się silna więź; jest ona tym mocniejsza, jeśli mama, mówiąc w dużym uproszczeniu, ma w sobie coś z dziecka. Ta spontaniczność, ten dystans do siebie i świata, ta skłonność do zabawy i żartów, ten śmiech swojej mamy… To wszystko każde dorosłe dziecko będzie wspominać z poczuciem szczęśliwego dzieciństwa. Bo przecież każde małe dziecko w naturalny sposób chce się bawić. Gdy w osobie dorosłej dostrzeże podobną tendencję, wówczas zaczyna darzyć ją bezgranicznym zaufaniem i sympatią. Bardzo ważna jest psychologiczna dostępność matki, która dostraja swoje zachowanie oraz poziom reaktywności do rozwoju dziecka. Uśmiechnięta mama czerpie przyjemność z bycia ze swoim dzieckiem, a ono wtedy się uczy, że jest ważne, kochane, a ludzie chcą z nim przebywać. To niezwykle ważny predyktor jego późniejszych relacji z otoczeniem. Tworzenie pozytywnej więzi to nic innego, jak wspólne gromadzenie doświadczeń życiowych i wzajemny rozwój psychiczny rodziców wraz z dzieckiem.

Trudy okresu dorastania

Zróbmy krok dalej. Wkraczamy właśnie w okres dorastania. Teraz pewnie niektóre mamy dorosłych dzieci przeszedł nieprzyjemny dreszcz przypominający o pogorszeniu kontaktu z własnym dzieckiem. W tym czasie nasze dzieci będą miały szczególną skłonność do krytykowania nas za… niemal wszystko. Za to, że zbyt dużo czasu spędzamy w pracy albo przeciwnie – jesteśmy w domu, zamiast budować karierę zawodową, jak mama Zuzi; za zbyt niski lub wysoki wzrost. No i, mamo, nie dogodzisz! I nie o to tutaj chodzi, bo funkcja takiego zachowania z poziomu rozwoju jest całkiem inna, niebywale ważna. Proszę przypomnieć sobie, jak Wasza córka miała dwa latka i co wtedy głównie mówiła… Jej reakcją na tysiące sytuacji społecznych było „nie”. Mówiliśmy wówczas o kształtowaniu się autonomii naszej pociechy. Teraz mamy do czynienia z tym samym procesem, jednak na bardziej zaawansowanym poziomie pyskowania, odszczekiwania się bądź, co gorsza, milczącego „focha”.

Drogie mamy – krytykowane, obwiniane, nic nierozumiejące, pamiętajcie o swoim realistycznym poczuciu własnej wartości! Przypomnijcie sobie własny okres dojrzewania. Wróćcie do tamtych emocji i nie dajcie się sprowokować, wiedząc, że Wasze dziecko w tym okresie potrzebuje akceptacji i granic. Na pocieszenie dodam, że trudno znaleźć rodzinę, w której relacje między matką a córką w czasie dojrzewania układałyby się dobrze. My wiemy jednak, że ten trudny proces zakończy się ukształtowaniem odrębności psychicznej i zbudowaniem tożsamości pyskującej pociechy. Może nawet doczekamy się słów: „Dziękuję, mamo, chyba miałaś rację”. Mi udało się je wypowiedzieć około 30. roku życia.

Matka i dorosła córka

Czas na kolejny krok – nasza córka staje się młodą kobietą. Na jakie trudności możemy tu napotkać? Psychologio, co robić?! Na postawie swoich badań J.P. Hill stwierdził, że w tym okresie relacje między matką a córką na jakiś czas ulegają znacznemu pogorszeniu. Zarówno matka, jak i córka mniej się wtedy akceptują, mają słabszy wpływ na siebie, mniej się angażują we wzajemne sprawy oraz częściej dochodzi między nimi do sprzeczek i nieporozumieńi. To dziwne, bo przecież na poziomie biologicznym matka z córką są do siebie jeszcze bardziej podobne. Może to być jednak etap wzajemnego porównywania się, niekiedy prowadzącego do rywalizacji. Tylko rozmowa nas w tym czasie uratuje. Wcześniejszy dobry kontakt z córką da nam zaplecze, do którego w tym trudnym okresie będziemy mogły wrócić. Nasze córki z perspektywy czasu dostrzegą wartość rozmowy i po prostu naszej obecności, wypełnionej akceptacją i mówiącą: „Widzę, że jest Ci ciężko… Mi również jest przykro, gdy nie potrafimy się ze sobą porozumieć”.

Bezcenne granice nie do przekroczenia

Istotne jest to, aby nie „obciążać” psychologicznie swojej córki. Bardzo ważna jest pewnego rodzaju bezpieczna przestrzeń wypełniająca naszą relację. Musimy pamiętać o różnicy pomiędzy matką a córką, o obowiązujących je granicach. W tym momencie psychologia mówi „stop”. Synonimem słowa „przyjaciółka” jest termin „powiernica”; tu właśnie kryje się odpowiedź na nasze pytanie. Dziecko nie może być powiernikiem naszych intymnych spraw, np. trudności w relacjach małżeńskich, przeżywanych lęków. Nie jest i nie będzie na to gotowe – to dla niego nadmierne obciążenie psychiczne. Tu świetnie sprawdzi się właśnie dobra przyjaciółka, być może z podobną bazą doświadczeń, z dojrzałym spojrzeniem. Naszej córce także potrzebna jest osoba na tym samym poziomie rozwojowym, która dzięki temu po prostu ją zrozumie, stojąc na podobnym szczeblu życiowym. Co zatem powinny zrobić mamy? Jak budować relacje ze swoim dzieckiem na różnych etapach jego rozwoju? Caron powiedziałaby do swojej mamy: „Nigdy nie przestawaj mnie kochać”.

Budowanie relacji – wyzwanie na całe życie

Jak pisze Jarosław Jagiełła w swoim „Krótkim przewodniku psychologicznym”: „Czary rodziców polegają bowiem na tym, że wszystko, co nam oni mówią, przyjmujemy jako słuszne, jako coś co nie wymaga weryfikacji i zakwestionowania. W przeciwnym razie uruchamia się w nas poczucie winy i specyficzny rodzaj wyrzutów sumienia, a więc stan, którego staramy się zawsze unikać. Ponowne «przepracowanie» tych przekazów jest jednak koniecznym procesem usamodzielnienia się, w którym dorosła już w tym wypadku córka może odejść od własnej rodziny i stworzyć swoją”.

Zatrzymajmy się teraz na wspomnieniu relacji z własnymi mamami. Kiedy „wszystko” stało się proste? Dokładnie wtedy, kiedy my same stałyśmy się matkami. Zastanówmy się, co przekazała nam nasza mama i co chcemy przekazać swojemu dziecku. Może zbudowano w nas prężnie działający system zakazów, uniemożliwiający pełne bycie w relacjach rodzinnych? Szybko je zidentyfikujmy, spójrzmy na nie przez chwilę i postarajmy się odebrać im znaczenie, zastępując je poczuciem „mogę”. W takie samo poczucie wyposażajmy nasze dzieci. Dzielmy się nim, budując pozytywny rodzinny przekaz.

Szczęśliwe mamy to szczęśliwe dzieci. W Dniu Mamy życzę mamom szczęścia i mocy!

Ciekawostki o mamach na Dzień Mamy

  1. Wyraz „mama” powstał w wielu językach indoeuropejskich jako dźwiękonaśladowcze wołanie niemowlęcia, które najwcześniej uczy się wymawiać sylabę „ma”.
  2. Wyniki badań TNS OBOP z 2005 roku wskazują, że młodzież bardzo dobrze ocenia swoich rodziców – aż 90% badanych uznało, iż rodzice dobrze się o nich troszczą.
  3. Dotykanie niemowlęcia stymuluje procesy chemiczne i nerwowe w jego organizmie, pobudza do wzrostu i rozwoju. Śmierć bywa wymieniana jako jedna z najbardziej tragicznych konsekwencji pozbawienia dziecka stymulacji dotykowej.
  4. Różne gatunki małp iskają się wzajemnie w celu budowania więzi społecznych w grupie.
  5. Syndrom CBI-Mom oznacza „silny, intymny związek z mamusią”. Ta relacja ma prowadzić u synów do powstawania „wielopostaciowych perwersji” (polymorphous perversity) i wieloaspektowego niedostosowania w budowaniu dojrzałych związków z kobietami.
  6. Postrzyżyny to uroczysty obrzęd obcinania włosów, gdy syn niejako przechodził z „domu matki” do „domu ojca”. Następowało to zazwyczaj około siódmego roku życia chłopca. Obrzędowi towarzyszyło często nadanie nowego „męskiego imienia”. Rytuał ten miał miejsce także w starożytności oraz wśród plemion słowiańskich.
  7. Niektórzy badacze twierdzą, że matki są odpowiedzialne za występowanie problemów z dziećmi pięciokrotnie częściej niż ojcowie.
  8. Spośród dziewięciu milionów dzieci w Polsce aż ponad pół miliona jest wychowywanych wyłącznie przez samotne matki, co ujawnia Raport Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Życia z 2006 roku.

Tekst: Iwona Woźniewska

Oceń