Together Magazyn » HOBBY » Konie -swoją pasją zaraziłam partnera

Konie -swoją pasją zaraziłam partnera

Kiedy rozpoczęłam swoją przygodę z końmi miałam 11 lat. Po dziś dzień pamiętam kiedy po raz pierwszy wsiadłam na konia. Był to bardzo duży koń rasy wielkopolskiej, znalazłam się na jego grzbiecie zupełnie przypadkiem, miałam zamiar pojeździć tylko chwilkę.

Od tamtej pory wszystko się zaczęło, pokochałam konie. Obcowanie z tymi wspaniałymi zwierzętami, poznawanie ich zachowań i charakterów  okazało bezcenne. Początki na grzbiecie nie były łatwe ale dzięki uporowi  i dużym chęciom, szybko osiągałam sukcesy w szkółce jeździeckiej.

Niestety dobra passa nie trwała długo, upadek z brykającego konia wystraszył mnie na dobre. Nie miałam w sobie na tyle odwagi, aby wsiąść od razu na konia, a wiem że tak właśnie powinnam postąpić  aby się nie zrazić do tych zwierząt.

Stało się to, czego obawiałam się najbardziej. Strach zwyciężył. Konie pozostały w moim sercu, ale do szkółki już nie wróciłam. Jako że uczęszczałam do szkoły plastycznej, motywem przewodnim moich prac były zwykle konie, a na egzaminie do szkoły wyrzeźbiłam z gliny sylwetkę konia.

Minęło 20 lat gdy zdecydowałam się wsiąść na konia ponownie, byłam tak spięta, że pomimo 15 minutowej lonży, następnego dnia nie mogłam zejść ze schodów. Stało się, powróciłam do tematu jazdy konnej. Najpierw kłus, potem galop, pierwsze skoki. Okazało się, że tego się nie zapomina.

Przyszedł czas na pierwszy samodzielny teren. Jechałam w zastępie jako zamykająca, ostatnia. Gdy już wracaliśmy, mój koń był niespokojny, wtedy poczułam się niepewnie. To były ułamki sekund, koń poniósł, a potem poczułam już tylko jak wybija mnie z całym impetem w powietrze. Poczułam tylko okropny ból w nodze, gdy runęłam z ogromną siłą na twardą, ubitą glebę. Skręcona kostka, pęknięta torebka stawowa, 6 tygodni o kulach, taki był rezultat pierwszego po latach wyjazdu w teren. Pomimo tego, postanowiłam sobie, że tym razem się nie poddam. Szybciej siedziałam na koniu niż zaczęłam chodzić o własnych siłach. Pokonałam strach i postanowiłam się nie poddawać. Jazda konna towarzyszy mi do dziś, jest częścią mojego życia.

W naszej stajni organizowane są różnego rodzaju imprezy. Poznałam tam wspaniałych ludzi, łączą nas wspólne pasje. Latem planujemy wyjechać na dwudniowy rajd z noclegiem.

Swoją pasją zaraziłam swojego partnera, on także pokochał konie. Teraz każdy weekend spędzamy wspólnie w siodle, jadąc konno w nieznane.

Oceń