Kitesurfing i kiteboarding to dwie nazwy tej samej dyscypliny sportu, która od dobrych kilku lat króluje na polskich akwenach. Spędzając wakacje na Półwyspie Helskim, nie sposób nie zauważyć rosnącej liczby latawców wszelakich kolorów i rozmiarów, które przemykają pomiędzy deskami windsurfingowymi, motorówkami czy skuterami wodnymi. Z każdym sezonem robi się coraz tłoczniej…
Narodziny nowej dyscypliny
Początki kitesurfingu przypadają na lata 70. XX wieku, chociaż pierwsze pomysły na wykorzystanie latawca jako siły napędowej sięgają końca XIX wieku. Początkowo miał on wspomóc statki bądź zaprzęgi konne. Te pierwsze próby szybko zaczęły być wykorzystywane do celów sportowych. Jednak dopiero pod koniec lat 90. kitesurfing zaczął święcić prawdziwe triumfy. Co ciekawe, mimo tak krótkiego stażu, w 2012 roku o mały włos nie zastąpił windsurfingu na igrzyskach olimpijskich. Gdyby nie odwołanie od tej decyzji, w Rio de Janeiro nie zobaczylibyśmy klasy RS:X, w której od lat osiągamy niesamowicie dobre wyniki, a z Londynu przywieźliśmy dwa brązowe medale. Być może dlatego między tymi obydwoma dyscyplinami istnieje zacięta rywalizacja, w którą wtajemniczony jest właściwie każdy zawodnik i sympatyk sportów wodnych.
Lep na najmłodszych
Jedno jest pewne – zarówno kitesurfing, jak i windsurfing umożliwiają zmierzenie się z żywiołem, skoki adrenaliny i niezapomniane przeżycia. W porównaniu z tradycyjnym żeglarstwem, kitesurfing to prawdziwy wabik dla młodzieży, przede wszystkim dlatego, że jest młodym i barwnym sportem. Świat sportów „surf” to nie tylko czas spędzony na wodzie, ale też swego rodzaju sposób na życie. Surferskie spodenki, wygodne klapki, słońce, plaża i wiatr przywołują na myśl wyłącznie pozytywne skojarzenia. Do tego dochodzą podróże do ciepłych krajów – do Grecji, Egiptu czy na Cypr. Tłem sportów „surf” są krajobrazy zaczerpnięte z wakacyjnych pocztówek. Któż nie chciałby tak spędzać wakacji?
Kiedy rozpocząć przygodę?
W przypadku kitesurfingu wiek nie ma szczególnego znaczenia, natomiast bardzo istotna jest masa ciała. Dolny limit wynosi 40–50 kg, przy czym zdecydowanie lepiej odczekać do osiągnięcia tej górnej granicy. Dla najmłodszych amatorów sportów wodnych zalecane są wszystkie inne klasy żeglarskie. Warto rozpocząć od łódki Optymist lub deski windsurfingowej, tak aby dziecko oswoiło się z wiatrem, jego siłą, możliwościami i kaprysami. Dopiero później można pomyśleć o podjęciu nauki kitesurfingu. Pozwoli to na szybsze stawianie pierwszych kroków i sprawi, że dziecko poczuje się swobodnie. Kitesurfing wymaga bowiem dużej dozy odwagi, zwłaszcza na początku, gdy sprzęt i jego działanie wciąż są nie lada zagadką. Początki mogą zniechęcić niejednego; ważne jest, aby się nie poddawać. Nagroda jest warta zachodu, mało który sport zapewnia bowiem takie poczucie lekkości i wolności. Należy jednak pamiętać: nic na siłę. Czasami warto się wstrzymać i trochę poczekać.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Większość mrożących krew w żyłach historii o kitesurferach lądujących na drzewach czy skałach nie ma pokrycia w rzeczywistości. Każda groźniejsza sytuacja wynika głównie z braku doświadczenia i elementarnej wiedzy na temat sprzętu oraz jego zachowania na wietrze. Kitesurfing z pozoru wydaje się trudnym sportem, wymagającym sporej siły. W rzeczywistości opanowanie podstaw zajmuje zaledwie kilka godzin. Dyscyplina ta jest bardzo widowiskowa, ale nie zapominajmy, że równie ekstremalna, zwłaszcza gdy nie potrafimy należycie ocenić własnych umiejętności lub warunków panujących na wodzie. Długie linki i trudny do opanowania sprzęt może zagrażać nie tylko nam, ale też i innym. Właśnie z tego powodu żadna szkółka nie wypożyczy nam sprzętu, zanim nie odbędziemy oficjalnego kursu (IKO), który składa się aż z trzech poziomów. Dopiero po odbyciu wszystkich otrzymamy legitymację, która upoważni nas do używania sprzętu szkółkowego w Polsce i za granicą. Można oczywiście pokusić się o kupno własnego latawca, ale mimo to powinniśmy stawiać pierwsze kroki pod okiem kogoś bardziej doświadczonego. Samodzielna nauka może się skończyć nieprzyjemnym lądowaniem na piasku lub w krzakach, ponieważ laikowi bardzo trudno ocenić siłę, z jaką latawiec potrafi pociągnąć. Ponadto wiatr bywa niezwykle kapryśny, warto więc pływać w towarzystwie, nawet gdy jest się zaprawionym w boju kitesurferem. Ułatwi nam to start i lądowanie latawca, ale przede wszystkim – zapewni spokój ducha. Dla naszego bezpieczeństwa powinniśmy unikać wiatru od lądu, który mógłby nas wywiać w głąb morza, a w ostateczności – zmusić do powrotu wpław. W przypadku trójmiejskich akwenów oznacza to wiatry południowe, które nie dość, że oddalają kitesurferów od brzegu, to jeszcze bywają bardzo zmienne; w ciągu sekundy mogą zmniejszyć ciąg latawca właściwie do zera.
Sprzęt
Na podstawowy sprzęt kitesurfingowy składają się trzy elementy:
- latawiec;
- deska;
- bar.
Aby sprawnie nim kierować, powinniśmy się wyposażyć także w trapez. Latawiec stanowi główną siłę napędową. Jego rozmiar jest dobierany zależnie od masy, poziomu zaawansowania i warunków wiatrowych panujących na akwenie. Wielkość kite’a wynosi 0,7–21 m kw. Zasada jest prosta: im większy latawiec, tym większa moc. Warto więc zaopatrzyć się w kilka modeli; profesjonaliści posiadają z reguły co najmniej trzy.
Istnieje kilka rodzajów desek o długości 1–2 m. Dwa najpopularniejsze typy to tzw. twin-tip, czyli deska umożliwiająca pływanie w obu kierunkach, oraz directional (kierunkowa) – o kształcie podobnym do deski surfingowej. Tę ostatnią wykorzystuje się podczas wyścigów oraz do pływania na fali. W przeciwieństwie do desek windsurfingowych, deska kitesurfingowa ma małą wyporność, sama utrzymuje się na wodzie, ale tonie pod ciężarem człowieka. Podczas pływania ciąg wiatru utrzymuje ją ponad powierzchnią wody. Ostatni element, czyli bar, składa się on z tzw. Chicken Loopa oraz linek, które są połączone z latawcem. Umożliwia on przymocowanie latawca do trapezu, który zakłada się na pas.
Możliwości na Pomorzu
Bez wątpienia najbardziej dostosowanym do uprawiania kitesurfingu miejscem w Polsce jest Półwysep Helski. Wpływa na to przede wszystkim płycizna, która ciągnie się daleko w głąb zatoki, pozwalając na swobodną, bezstresową naukę. Tam też znajduje się największa liczba szkółek, a niektóre z nich są wyspecjalizowane wyłącznie w kitesurfingu. Niestety, wiedzą o tym wszyscy i tłumnie ściągają nad Mierzeję Helską, a ścisk nie sprzyja nauce kitesurfingu. Początkująca osoba potrzebuje sporej przestrzeni, aby czuć się swobodnie. Dlatego też najlepszym momentem na rozpoczęcie nauki na Półwyspie Helskim może być czerwiec bądź wrzesień, chociaż dla zmarźlaków lepszy wybór to lipiec albo sierpień.
Dominacja Helu w kitesurfingu jest nie do podważenia. Nie oznacza to jednak, że inne punkty na mapie Pomorza nie istnieją. Gdańsk czy Sopot mają do zaoferowania równie dobre warunki do uprawiania tego sportu, zwłaszcza dla bardziej wprawnych kitesurferów. Niektóre trójmiejskie kluby wypożyczają sprzęt, chociaż oferta nie jest zbyt duża. W Rewie niewielki cypel wchodzący w głąb morza daje możliwość do bezpiecznego rozpoczęcia nauki.
***
Kitesurfing to sport dla każdego, chociaż niektórzy już po pierwszych godzinach mogą stwierdzić, że jednak nie jest to dyscyplina dla nich. Mimo to warto spróbować i nie zrażać się przy pierwszych niepowodzeniach. Jak każdy sport ekstremalny, wymaga zdrowego rozsądku.
- Chińczycy słyną z praktycznego wykorzystania sił natury. Od czasów średniowiecza prowadzili eksperymenty z wykorzystaniem siły wiatru w celu transportu towarów. Prawdopodobnie już w XIII wieku próbowali zastąpić żagiel latawcem.
- Początków sportowego wydania kitesurfingu można upatrywać w wyczynie Samuela Cody’ego, który w 1903 roku przepłynął Kanał La Manche za pomocą łódki napędzanej siłą latawca.
- Kitesurfer może poruszać się z prędkością sięgającą 100 km/h. Zastrzyk adrenaliny i emocji gwarantowany!
Tekst: Milena Rudzińska