Jeżeli masz w sobie tyle siły, żeby gdzieś wyjechać, to znaczy, że masz tyle siły, żeby dokonać zmiany. Sierpień, podobnie jak grudzień, ma w sobie potencjał do porządkowania, planowania, podejmowania decyzji. Tych najbardziej kluczowych, które potrafią zmienić naszą rzeczywistość. Weźmy na przykład taką Solidarność. Strajki w 1980 roku doprowadziły do podpisania porozumień sierpniowych. Dwadzieścia jeden postulatów, kto je dziś pamięta? Ale to była moc! Później przez moment było super, ale jak to zwykle bywa, przestało być. Ciekawe, ile zrealizowaliśmy z tych sierpniowych postulatów, teraz kiedy jesteśmy już sytym społeczeństwem? Tak, sytym. To nie przejęzyczenie, nie miało być: „sprawiedliwym” społeczeństwem. Nie chcę się wdawać w polemiki odnośne tego słowa, po prostu uważam, że mamy problem z egalitaryzmem i już. Plaża dla wszystkich! Ale już nie ręcznik, koc, parawan.
Własność. To ona powoduje, że przestajemy rozmyślać o sprawiedliwości. Mojszość nas determinuje. Jesteśmy społeczeństwem mojszości. Emigranci do domu, nawet jeżeli nie mają domu, bo tu jest mój, a nie ich. Aż mi plomby trzeszczały, kiedy pisałem poprzednie zdanie…
Tak łatwo zapomnieliśmy, ilu z nas wyjechało. Moja Anglia, moje Niemcy, moja Ameryka, moje, moje, bo ja to ja – słychać coraz głośniej. Właściwie od racji, że moje to moje, już krok do nienawiści i poświęceń. Każdego dnia powtarzam sobie, czasem robię to głośno, że przedmioty mnie wiążą. Ogranicza mnie własność. Obrastać w przedmioty, które tak właściwie nie mają znaczenia w ostatecznym rozrachunku ze światem. Nie jestem wolny od mojszości. Ale cały czas próbuję ją zamienić na radość z życia. Jeszcze nie jestem w tym doskonały, ale mam nadzieję, że zdążę, nim zostaną po mnie tylko telefon, koszula i telewizor. Oczywiście, że nie będę namawiał siebie, a tym bardziej innych, do odrzucenia świata własności. Przedmioty mają swoje piękno i przez to są ponętne. Jednak tyle chcę ich w życiu, ile potrzebuję. Nic więcej i nic mniej. Próbuję zachować równowagę między mieć, a nie mieć. I miłość do bliźniego ponad ogrodzenie domu swego.
Reżyser Jacek Głomb mawia o sobie, że jest prosty w obsłudze, ja też mogę powiedzieć, że dla mnie życie polega na życiu. Pod tym względem też jestem prosty w obsłudze. Nie widzę powodów, żeby to komplikować. Może to i banał, ale wolę uśmiech na twarzy innych osób niż smutek. Dzień jest dla mnie spełniony, kiedy wiem, że przyczyniłem się do poszerzenia szczęścia. Rozpisałem się o tym naszym sierpniu, że on taki dobry do przemyśleń i zmiany, ale zawsze możemy go przespać. Przecież są wakacje.