Gdy opanujesz już konkretną technikę, wykonujesz ją perfekcyjnie. Pompka, to pełna pompka, jak z podręcznika, a każde podciągnięcie kończysz uniesieniem brody nad drążek
W klimatycznym wnętrzu jednej z hal na terenie dawnej Stoczni Gdańskiej ruch zaczyna się o szóstej rano. Pierwsza grupa rozpoczyna trening tak wcześnie, żeby poćwiczyć jeszcze przed pracą albo szkołą. Przychodzą pięć dni w tygodniu, chętnych nie brakuje też w weekendy. W niczym nie przypomina to jęczącego wysiłku w tradycyjnej siłowni, bardziej zajęcia wf. Ustawiają się na zbiórkę, zaczynają od rozgrzewki. Trening prowadzi Krzysztof Małkowski. „CrossFit Stocznia” prowadzi od pięciu lat razem z Marcinem Leszkowiczem, dwa lata temu dołączył do nich trzeci trener, Aleksander Piłecki. Trucht, rozciąganie, aktywacja, potem „technika dnia” – dziś to element gimnastyczny, pompka w staniu na rękach.
– To ćwiczenia dla każdego – mówi Krzysztof. – Może przyjść człowiek z ulicy, który dotąd spędzał czas na kanapie, znajdziemy dla niego odpowiednie ćwiczenia. Tu nikt nie zwraca uwagi na wygląd, nie rzeźbi bicepsów, liczy się ogólna, sprawność i bezpieczeństwo adeptów. Ćwiczymy naturalne ruchy, jak przysiad, podniesienie ciężaru z ziemi, tureckie wstawanie z odważnikiem kulowym, rowerek, wiosłowanie. Po dziesięciu latach treningu nikogo nie bolą plecy przy wstawaniu i z łatwością weźmie swoje dziecko na ręce. Grupa liczy maksymalnie 18 osób, by każdy w każdej chwili był pod okiem trenera, który dostosowuje ćwiczenia do jego możliwości. Nikt nikogo nie zmusza – nie jesteś w stanie podnieść sztangi z ciężarkami, więc zaczynasz od ćwiczeń z kijkiem, trenujesz postawę i technikę. Siła i sportowa sylwetka same przyjdą z czasem.
CrossFit wymyślił Amerykanin Greg Glassman w 2001 r. To zestaw ćwiczeń, które jednocześnie wyrabiają sprawność atletyczną, właściwe krążenie, oddech, rozciągliwość, równowagę i precyzję. Początkowo dedykowany był mundurowym zmagającym się z nadwagą. Szybko znalazł uznanie w korpusie marines, treningu strażaków, wreszcie na całym świecie. Podczas porannego treningu w stoczni nie widać jednak otyłych osób. Wspólnie ćwiczą 20 i 40-latkowie.
Patryk jest kierownikiem sklepu komputerowego, trenuje od trzech lat i bez wysiłku podnosi sztangę z 90-kilogramowym obciążeniem. – Gdy przyszedłem byłem jak kulka – opowiada. – Ważyłem 105 kilogramów, teraz 87.
Ewelina jest architektem: – Zawsze byłam szczupła, ale na lekcjach wf nie radziłam sobie zupełnie. Teraz nie wyobrażam sobie dnia bez treningu. Nabrałam siły, ale przede wszystkim pewności siebie.
– O CrossFicie krąży mnóstwo miejskich legend, że to ciężki trening wysiłkowy, że nie nadaje się dla kobiet, spotkać można filmiki z olbrzymami przerzucającymi opony, to wszystko bzdury – mówi Marcin Leszkowicz. – Połowa naszych adeptów to panie. Są lżejsze od mężczyzn, szybsze, bardziej wytrzymałe, świetnie sobie radzą. Z reguły też szybciej wykonują ćwiczenia, błyskawicznie wzmacniają siłę ruchu swoich mięśni.
– Trener jest od tego, żeby dla każdego przygotować odpowiedni program ćwiczeń – dodaje Aleksander Piłecki. – CrossFit zaadoptował wiele ćwiczeń z całego świata. Np. kettlebells, czyli odważniki kulowe, przybyły z rosyjskich sił specjalnych. Ćwiczeń jest tak dużo, że nie powtarzają się zbyt często, to dodatkowo zwiększa bezpieczeństwo, bo trenujący nie nadwyręża wciąż tych samych partii mięśni, rozwija się harmonijnie.
Gdy adept opanuje już konkretną technikę, wykonuje ją perfekcyjnie. Pompka, to jest pełna pompka jak z podręcznika. Każde podciągnięcie kończy się uniesieniem brody nad drążek. Na takich ćwiczeniach polegają między innymi CrossFitowe Wod’y (Workout of the Day). Np. Amrap “Cindy” – 5 pompek, 10 przysiadów, 15 podciągnięć – ile takich cykli powtórzysz w 20 minut? W ostatnich zawodach w „CrossFit Stocznia” startowały 24 mieszane zespoły, chłopak i dziewczyna. Patryk z partnerką zajęli trzecie miejsce.
A co z chętnymi do rozpoczęcia treningów, którzy naprawdę powinni zrzucić sporo kilogramów?
– Takie osoby również z nami ćwiczą, to idealne miejsce dla nich – zapewnia Marcin. – U nas nie ma podziału na początkujących i zaawansowanych. Każdy traktowany jest indywidualnie. A my, trenerzy, możemy też doradzić w sprawie diety. Przy tak częstych treningach szybko zawiązują się przyjaźnie. Na zajęciach jesteśmy dla adeptów trenerami, po nich umawiamy się na paintballa, kręgle, chodzimy do kina a latem razem grillujemy. Bez dobrej atmosfera nie ma społeczności, a to właśnie jest domeną CrossFit’u.