Gdyby nazwać ją bohaterką, natychmiast zaśmiałaby się do łez. Nie widzi nic szczególnego w tym, co robi, chociaż obserwując ją, natychmiast ma się poczucie, że każdy dzień to misja. Momentami trudna i niewdzięczna, w której obowiązkom nie ma końca. Bez dni wolnych, świąt i rajskich wakacji. Za to z pobudką o wczesnej porze, nieprzespanymi nocami i godzinami spędzonymi w samochodzie, wioząc pomoc.
Zwierzęta zawsze, ale dopiero rottweiler, z którym wróciła z Włoch, sprawił, że jej życie całkowicie się zmieniło. Piętnaście lat temu nic nie zapowiadało, że finałem całej historii będą Mistrzostwa Świata w mondioringu (dyscyplina sportu dla psów pracujących), na których wystartowała jako pierwsza reprezentantka Polski i dom pełen mieszkańców, którym uratowała życie.
Z siłą kilku elektrowni
Marta Pogorzelska składa się z uśmiechu, wielkiego serca i absolutnie niemożliwych pokładów energii. Zawodowo konkretna, zdecydowana, pewna swojej drogi, którą ukształtował szereg doświadczeń z trudnymi, poszkodowanymi i niechcianymi psami.
Zakochana w rottweilerach, po powrocie do Polski rozpoczęła współpracę w fundacji. Od początku sporo było do zrobienia. Marta zajmowała się psami, przeprowadzała interwencje, jeździła do weterynarzy, a po godzinach zajmowała się prowadzeniem sekretariatu Fundacji, której prężne działania wzbudzały zaufanie i sprawiały, że popularność rosła.
– Marta już niczym mnie nie zdziwi. Kiedyś, w środku mroźnej zimy, ratowałyśmy kobyłkę, która utknęła u gospodarza na jednej z pomorskich wsi. Okazało się, że do psiej fundacji zwróciła się pani, która po rozwodzie została z koniem w spadku. Starym, schorowanym i wymagającym natychmiastowej pomocy weterynaryjnej. W ułamku sekundy Marta zorganizowała akcję. Ładowałyśmy wielką klacz Halinkę przed niską oborą, na lodowisku, a transportujący ją kierowca pukał się w głowę, że lepiej było poczekać na odwilż. Jakimś cudem udało mu się jednak wymanewrować przyczepą – wspomina jeden z tysiąca niesamowitych epizodów przyjaciółka.
Taka jest. Angażuje się we wszystko na 100%. Uwielbia się uczyć i z wielką pokorą podchodzi do pracy oraz powierzanych obowiązków. Wierzy przy tym, że wszystko, co zaplanuje, przyniesie efekt, ale zanim to się stanie, trzeba pokonać własne słabości. Tego uczy synów, dla których jest największym autorytetem i ostoją. Zresztą nie tylko dla nich – ma dar podnoszenia innych w chwilach słabości i załamania.
Trudne chłopaki
– Bardzo odważna i charyzmatyczna. Do tego atrakcyjna i całkowicie w swojej fizyczności ujmująca – podsumowuje partner przyjaciółki. Z pewnością podobne zdanie mieli chłopcy z gdańskiego poprawczaka, dla których prowadziła spotkania. Na ich potrzeby stworzyła autorski program, w którym resocjalizacja oparta jest na opiece nad psami. Marta konsekwencją, uporem i wielką empatią spowodowała, że pozornie twarde serca chłopców, zaczęły się kruszyć, a przygoda z psami stała się dla nich ważna, potrzebna i pozwoliła wyjść na prostą.
Tam, gdzie wstaje najpiękniejsze słońce
Po kilku latach zrealizowała dawne marzenie. Z Jarkiem – życiowym partnerem i największym przyjacielem – stworzyli miejsce, w którym psy są bezpieczne, a ona może się nimi zająć tak, jak powinna. Zamieszkali na wsi, zadbali o niezbędną infrastrukturę do pracy socjalizującej i sportowej, a także zbudowali jeden z najbardziej profesjonalnych hoteli dla psów. Gdy zajrzysz do pięknych, drewnianych boksów, przekonasz się, że mieszkańcami są najczęściej te poszkodowane przez los, które – gdy zdrowie pozwala – przechodzą proces przystosowania i przygotowania do adopcji.
Treningi z trudnymi psami zainspirowały Martę do rozpoczęcia pracy sportowej. Początkowo o mondioringu mało kto w Polsce wiedział, więc zaczęła pukać do drzwi światowych autorytetów w tej dyscyplinie. Upór zaprocentował. Marta Pogorzelska jest pierwszą Polką, która reprezentowała nasz kraj podczas Mistrzostw Świata w mondioringu.
– Wiem, że w trzymanej przez nią fladze zamknięte zostały wszystkie jej marzenia. Łopocząc na wietrze, odzwierciedlała wiele lat ciężkiej pracy, uporu, chwil upadku i łez, które sprawiły, że znalazła się tu i teraz – przyznaje przyjaciółka i podkreśla, że Marta, jak mało kto, zasłużyła na najpiękniejsze chwile, w których poczuje się spełniona.