Za największy sukces uważa każdy dobry dzień. Obdarzona wrażliwością, ludzkie potrzeby wyczuwa od razu. Nigdy nie pyta, w czym może pomóc. Widzi i działa, ciesząc się, że dostaje w zamian największą nagrodę, jaką jest uśmiech drugiego człowieka. To właśnie dla tych uśmiechów uwielbia wstawać.
Myśl przewodnia
Halina Lewkowska ma w sobie niesamowity gen wielkiego człowieczeństwa i wrażliwości na potrzeby ludzi. Kto miał okazję ją poznać, wie, że zarzucić jej egoizm, to jakby powiedzieć, że w piekle nie ma ognia. Angażuje się w wiele przedsięwzięć. Jest wzorową wolontariuszką, na którą można liczyć o każdej porze dnia i nocy. Wspiera działania Centrum Pomocowego Caritas w Gdańsku, budząc sympatię jego podopiecznych. To, że bardzo lubi ludzi, ma wypisane na twarzy. Czują w niej sprzymierzeńca niezależnie od kolei losu, z jakimi przychodzi im się zmierzyć. Traktują, jak powierniczkę, kogoś bliskiego, komu łatwiej opowiedzieć o trudnych i momentami marginalnych sprawach. Słucha z uwagą, nie ocenia i nie odrzuca, jakby pomna, że nie ma człowieka bez wad, a z każdej sytuacji można znaleźć wyjście. Wystarczy wyciągnąć pomocną dłoń.
O jej zadziwiających pokładach cierpliwości krążą legendy. Trudno doprowadzić ją do złości i zniechęcenia. W sytuacjach, gdzie trzeba tupnąć nogą, raczej rzuci żartem, a tych, ku uciesze przyjaciół, zna bez liku. Podkreślają, że choć mijają lata, to Halina nic się nie zmienia. Chłonie życie, będąc skupioną na innych. To jej myśl przewodnia.
Wygrany mecz
Dzieci są jej bardzo bliskie. Ociemniałe i niedowidzące w Ośrodku na Wyspie Sobieszewskiej wiedzą, że gdy w drzwiach stanie Halina, będzie się działo! W jej pomocy nie ma użalania. Hartu ducha nauczył ją sport, który towarzyszy jej przez całe życie. Małym podopiecznym pokazuje, że nie warto odpuszczać, bo świat pełen jest niespodzianek. Emanuje energią i przekonaniem, że zawsze jest czas na zmiany. Pewna, że dzięki chęciom skutek musi być wyjątkowy.
Typowa społeczniczka – określa ją koleżanka. Niezależnie od nawału obowiązków zawodowych zawsze znajdowała czas, aby pomagać potrzebującym. Tę osławioną moc czerpie z radości, którą wnosi w życie innych, bo efekty napędzają ją do działania. Jak na reprezentantkę Polski przystało – taryfa ulgowa nie istnieje. Poszczególne sytuacje traktuje jak wyzwanie, wielki mecz, w którym wspólnie z podopiecznymi celuje wyłącznie w zwycięstwo.
Dynamit
Ma świetny kontakt z młodzieżą. Zgłębia i rozumie ich problemy, często stając się oparciem. Mówią o niej „dobra dusza”, która reaguje na każdą prośbę pomocy, zawsze stając na wysokości powierzonego zadania. Terminowa, skrupulatna, nigdy nie rzuca słów na wiatr.
Sprawy niemożliwe załatwia od ręki, na cuda potrzebuje chwili czasu – zdradza kolejna koleżanka. Ma intuicję i niebagatelne doświadczenie. – Nic jej nie umknie – dodaje i faktycznie wewnętrzny skaner Haliny odkrywa głęboko skrywane potrzeby.
Żaden potrzebujący się przed nią nie ukryje – ze śmiechem przyznaje długoletnia znajoma. Dla ubogich przygotowuje paczki, w których znajdują się niezbędne ubrania. Najczęściej otrzymane od znajomych, które sama pierze, prasuje i rozdziela tak, jak być powinno. Dla wielu jest niczym pierwsza gwiazdka na niebie. W okresie świątecznym zawozi przygotowane dary, ciesząc się, że bliscy jej sercu ludzie będą mieli lepsze święta. Zawsze wie, co Mikołaj w worku przynieść powinien.
Wiek to stan umysłu
Energiczna i usportowiona. – Jako wicedyrektor w szkole była najprawdziwszym dynamitem – wspomina „psorkę-trenerkę” dawny uczeń. Sport ma we krwi i mimo sześćdziesiątki zawstydza młodsze koleżanki w crossfitowym boksie. Sztangę podrzuca regularnie, na przemian z pływaniem w klubie, w którym jednocześnie służy wiedzą i wsparciem w oswajaniu się z wodą.
Wesoła, dynamiczna, ma milion pomysłów na minutę. Nie da się jej nie lubić, chociaż mało kto za Haliną potrafi nadążyć. Gadatliwa, czaruje swadą, wdziękiem i rozmową, po której każdy czuje się lepiej. Wszędzie jej pełno! Udowadnia, że wiek to jedynie stan umysłu, który tworzymy w głowie. Gdy trzeba – biega jak niegdyś w Laskach podczas akcji charytatywnej mającej na celu wsparcie ociemniałych dzieci.
Urodziny ma w kwietniu i w tym roku spełniło się największe jej marzenie, które ma cztery łapy i wdzięczne imię Astor. Wraz z kotem Mruczysławem skradły serca i zawłaszczyły życie. Z nimi nudy nie ma, a Halinę wraz z Astorem można spotkać w sklepie, samochodzie i na treningu.
Zwierzaki uwielbia. Te sąsiedzkie również, które wyprowadza, gdy opiekunowie są w pracy. Zorganizowała grupę, która codziennie punkt 20:00 zbiera swoich czworonożnych podopiecznych na wspólny spacer, pełen zabaw i dzikich harców.
Gdy dzień się kończy, najlepiej, by w menu pojawiła się ryba i pyszne lody. Jedzone energicznie, ze smakiem i szybko, bo z duszą sportowca rekordy to konieczność.