Joanna Kołaczkowska znana szerszej publiczności z ról kapturków, królewien (przeważnie brzydkich) w kabarecie POTEM. Uwielbiana za wcielenia dzieweczek i babochłopów. W kabarecie Hrabi jest ortodoksyjnym liderem w sprawach artystycznych.
Mówią o niej, nie przebierając w słowach: „legendarny element żeński”, „monstrualny zmysł komiczny”, „niepowtarzalny styl”, „powalający urok”.
Jakim dzieckiem byłaś, opisz siebie w kilku zdaniach.
Byłam dzieckiem schowanym, pragnącym ciepła i szacunku. Lubiłam się wygłupiać. Byłam sprytna i zawsze miałam pieniądze.
Kim chciałaś zostać, kiedy dorośniesz?
Śmieciarzem. Wydawało mi się, że śmieciarze mają fajne życie, bo mogą legalnie jeździć na stopniach śmieciarki. Później się zmieniłam i chciałam pracować w zoo.
Czego się bałaś jako dziecko?
Ludzi, później ciasnych pomieszczeń, pędzących autobusów, chaosu. W pewnym okresie swojego życia zaczęłam bać się burzy i piorunów. Ostatnio fajerwerków. Zastanawiam się, czy można u mnie coś na tej podstawie zdiagnozować.
Jakie było Twoje najbardziej znienawidzone danie z dzieciństwa?
Ozorki. Ale to dlatego, że w internacie podawano nam je w całości. W sosie chrzanowym. Czy może być coś bardziej ohydnego?
Jaka była Twoja ulubiona zabawa z dzieciństwa?
Budowanie domu. Robiłam sobie domy wszędzie, na drzewach, w zbożu, w stodole… I zakładanie grup, jedna z nich była detektywistyczna. Próbowałam rozwikłać lokalne tajemnice.
Jakie było Twoje najśmieszniejsze powiedzonko lub określenie w dzieciństwie?
„Aweho” – a dokładniej Ivanhoe, uwielbiałam serial o tym anglosaskim rycerzu. Biegałam z mieczykiem i krzyczałam „Aweho!”. Nie wiem, co miałam na myśli.
Jaki był Twój największy wybryk w dzieciństwie?
Kiedyś niemal spaliłam dom swoich dziadków na wsi. Wiłam na nim swoje nowe gniazdko i zostawiłam na zbudowanym przeze mnie kartonowym biurku zapaloną świeczkę. Wróciłam tam po dobie. W panice gasiłam tlącą się podłogę.
Jakie karcące słowa najczęściej słyszałaś od rodziców?
„Uspokój się”, „do pokoju, marsz”.
Jak wspominasz swoją pierwszą miłość?
Bardzo dobrze, choć nie wiedziałam, co się dzieje, a już najbardziej nie wiedziałam, co się będzie działo. Na całe szczęście. Ciekawie odkrywa się elementy miłości z osobą, która wie o niej tyle, co my.
Jaka była Twoja najbardziej wstydliwa wpadka?
Gdy pękła mi na scenie sukienka, rozdarła się na plecach, a koledzy musieli ją na mnie w pośpiechu zszywać. Piorunująco zawstydzające.