Together Magazyn » Aktualności » Z instruktorem, czy bez?

Z instruktorem, czy bez?

Wspólny wyjazd na narty często znosi sen z powiek rodzica. Odwieczny dylemat – uczyć samemu czy zdać się na instruktora? O roli spełniania potrzeb, bezpieczeństwie i mądrych decyzjach na stoku opowiada Magdalena Kubicz, doświadczony instruktor narciarstwa i nauczyciel wychowania fizycznego.

Kim jest instruktor narciarstwa dla rodziny debiutującej na stoku?

Myśląc o rodzinie, trudno zapomnieć o jej istocie. Przyświecają nam w głowie miłość, zapewnianie potrzeb i bezpieczeństwo. Instruktor na stoku stanowi gwarancję, że wiele sytuacji uda nam się wyeliminować.

Przecież najbezpieczniej z rodzicami.

Nawet najbardziej kochający rodzic nie jest w stanie zadbać o bezpieczeństwo na stoku w trakcie pierwszych prób narciarstwa. Tylko wykwalifikowany instruktor zdoła wyposażyć dziecko we wszystkie potrzebne nawyki. Pewien własnego bezpieczeństwa nie potrzebuje stale skupiać się na sobie. Dzięki temu ma możliwość zwrócenia pełnej uwagi dziecka.

Co, gdy rodzic samouk uwierzy w swoje szkoleniowe kompetencje?

Wszystko zależy od potrzeb. Jeśli rodzic uważa, że jest świetny, ma pełne prawo przekazać tę świetność własnemu dziecku. Pytanie, co to jest bycie świetnym?

Dobre pytanie!

Nie ma pewności, że nawet multimedalista, kończąc karierę, będzie dobrym szkoleniowcem. Lata spędzone na treningach nie są jednoznaczne z umiejętnością przekazywania wiedzy. Trener skupia w sobie odpowiednie cechy osobowości, wiedzę o dyscyplinie i metodyce jej nauczania. Sukces szkoleniowy jest połączeniem potrzebnych elementów i pewną perspektywą widzenia i oceny podopiecznego. Rzadko kiedy rodzic ma podstawy szkoleniowe. Drugą sprawą jest więź emocjonalna. Jeśli dziecko słyszy od taty pięćdziesiąt razy tę samą błahą informację typu „posprzątaj pokój” i nieposłuszeństwo pozostaje bez konsekwencji, niekoniecznie posłucha go na stoku. Na górze przyzwyczajenie do danej tonacji głosu uniemożliwia szybkość reakcji w sytuacji newralgicznej. Również nie zawsze opiekun jest w stanie zachęcić dziecko do pracy nad sobą. Każdy z nas potrzebuje innego podejścia. Jeden lubi żart, inny krótki tekst, a trzeci angażuje się wyłącznie poprzez zabawę. Od tego jest instruktor – natychmiast rozpoznaje i potrafi zrealizować potrzeby człowieka w danej chwili.

Kiedy zaczynać?

Fot: Marek Pres

Gdy dziecko jest gotowe. Zdarza się, że nastolatek i pani po trzydziestce jeszcze nie będą w stanie ubrać nart. Bywa też, że trzylatek poczuje się na stoku jak ryba w wodzie. Przeważają indywidualne predyspozycje i zrozumienie, że wszystko powinno sprawiać radość. Różnice w rozwoju powodują, że trudno ustalić jedną zasadę. Zdarzył mi się trzyletni maluch, który rozwojowo przewyższał siedmiolatka. Wszystko zależy od podstaw, jakie dziecko otrzymało od rodziców.

Jakich podstaw?

Choć trudno uwierzyć, zdarzają się dzieci wożone w wózku do czwartego roku życia. Są pozbawione umiejętności samodzielnego poruszania się i prawidłowego chodzenia. Z drugiej strony rolę odgrywa siła i sprawność fizyczna. Moim zdaniem w narciarstwo można zacząć się angażować od trzeciego roku życia, ale nie mam na myśli jazdy góra-dół tylko zabawę.

Na czym ona polega?

Na zapięciu na chwilę butów, na samodzielnym utrzymaniu w dłoniach nart i szeregu zadań, które sprawiają, że wszystko, co wiąże się ze śniegiem, natychmiast sprawia frajdę.

Jednak zdarza się słyszeć „Po co to dziecku? Jest za małe na naukę”.

Rodzic uważa, że jest w stanie i to powoduje, że podejmuje wyzwanie samodzielnej nauki. Wydaje mi się, że swoistą niechęć wygenerowało ustawowe uwolnienie zawodu, czyli szkoleniowiec nie musi mieć ukończonych kursów, certyfikatów. Nie wyobrażam sobie swojego dziecka, które oddaję pod opiekę kogoś, kogo kompetencje nie są jasne. Prawo spowodowało, że w wielu dyscyplinach pojawili się instruktorzy bez pojęcia o pojęciu. Na tym tracą klienci.

Są popularne szkółki.

Tak, w największych pracuje około stu instruktorów. Skąd ich wziąć? Zazwyczaj decydują się młodzi, którzy szybko się przekonują, jak ciężka jest to praca. Wszystko w rękach właściciela szkoły – jeśli dba o poziom, pcha pracowników w rozwój i podnoszenie kwalifikacji. Ostatnim argumentem, z którym się spotykam, jest oszczędność. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że jeśli będziemy chcieli nauczyć się jeździć na nartach, pływać czy nurkować – i tak kiedyś trafimy pod opiekę instruktora. Właśnie wtedy będzie drożej.

Dlaczego?

Fot: Marek Pres

By wyeliminować nieprawidłowe wzorce ruchowe, potrzebny jest znacznie dłuższy czas niż ten poświęcony na nauczenie się narciarskiego „abecadła” od samego początku.

Indywidualnie czy w grupie?

Wszystko zależy od wieku uczestnika. W przypadku dziesięciolatków posiadających małe umiejętności, grupa rzeczywiście pozwala na zakładany poziom efektywności jednocześnie w tak ważnym towarzystwie rówieśników. Myśląc o maluchach, powinniśmy pamiętać, że ten etap rozwoju potrzebuje indywidualizacji. Dziecko jest w centrum uwagi, zmienia się to w okolicy dziewiątego roku życia.

Gdy rodzina będzie się uczyć razem, będzie łatwiej?

Faktycznie, jest to coraz bardziej popularne i chętnie stosowane rozwiązanie. Jednak nie zapominajmy, że stracą na nim dzieci. Instruktor nie jest w stanie prowadzić normalnej lekcji z dorosłym, jednocześnie zachęcając malucha do zajęć. Każdy wymaga innych form i metod.

Wystarczy wypożyczalnia sprzętu?

Musimy zdawać sobie sprawę, że nasza miłość do nart wcale nie oznacza, że dziecko zakocha się na zabój. Warto zdać się na zdrowy rozsądek i przy pierwszych próbach skorzystać z wypożyczalni. Dopóki rośniemy, nie znamy swoich możliwości i oczekiwań, więc nie ma sensu zaopatrywać się w sprzęt. Dziecko w ciągu jednego roku zmieni dwie pary butów.

Używane buty nie zniekształcą stopy malucha?

Fot: Marek Pres

Raczej mogłabym zastanawiać się nad higieną, jednak standard proponowany przez wypożyczalnie powinien uspokoić rodziców. Dodatkowo powinni pamiętać, że stopa nie jest bosa, a w skarpetce – a to, plus odkażanie sprzętu, eliminuje ryzyko.

Jak się zorientować, która szkółka jest dobra?

Zacznijmy od wnikliwego wczytania się w opinie o niej. Zdajmy się na jeżdżące grono znajomych, które może nam polecić odpowiednich fachowców. Nie patrzyłabym na nazwę, ale na jakość pracy instruktorów. Dobre szkoły narciarskie mają odpowiednie certyfikaty i posiadają licencje wydawane przez SITN Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN.

Stawiać na młodość czy doświadczenie?

Dziecko nie rozpatruje dorosłych w kategorii młody – stary. Z tej perspektywy jesteśmy zawsze starzy. Bardziej istotna jest płeć. Mała dziewczynka nie będzie czuła się dobrze na lekcji u dużego faceta. Jasne jest, że młody instruktor ma mniejsze doświadczenie. Jednak może mieć bardzo dobre podejście i fajną wizję oraz zapał do przekazywania wiedzy. Oba pokolenia łączy idea. Rolą instruktorów jest rozkochać w narciarstwie.

Oceń