Together Magazyn » Aktualności » Wykluczenie szkolne osób z trudnościami emocjonalnymi

Wykluczenie szkolne osób z trudnościami emocjonalnymi

NAutorka: Meriam Kerrouf

Cześć, chciałabym opowiedzieć Wam moją historię. Niech moje imię zostanie tajemnicą…

Wszystko zaczęło się od zmiany szkoły w drugiej klasie gimnazjum. Rodzice uznali, że lepiej będzie dla mnie, gdy szkołę będę miała „pod nosem”. Faktycznie tak było – nie marnowałam czasu na dojazd, dzięki czemu miałam więcej czasu na naukę. Gimnazjum w tym zespole szkół wspominam fantastycznie. Nawiązałam niesamowite relacje z kolegami ze szkoły i nauczycielami. Bardzo nie chciałam, by ten dwuletni okres nauki w gimnazjum się skończył, a zarazem fascynował mnie fakt, że mimo wszystko zostanę w tym samym budynku i w tej samej szkole będę chodzić do liceum. Trzecia klasa skończona tak, jak sobie wymarzyłam – wysoka średnia i czerwony pasek na świadectwie. Wakacje się skończyły i nadszedł czas, by zmierzyć się z nowymi ludźmi i nowymi nauczycielami, jednak wciąż w tym samym miejscu, które tak dobrze wspominałam.

Dobre złego początki

Moja nowa wychowawczyni od samego początku bardzo mnie polubiła, stanowiła dla mnie wsparcie, zawsze mogłam do niej przyjść i porozmawiać. W moim życiu prywatnym też się zaczął nowy etap – musiałam nauczyć się żyć bez mamy, bo postanowiła wyjechać za swoimi marzeniami do innego kraju. Było ciężko, ale dałam radę. Pierwsza klasa liceum również ukończona z powodzeniem, wakacje udane, stałam się pełnoletnia… Ciągle coś się działo – nie było nudy, czyli tak, jak lubię. Odkryłam nową pasję i czułam się spełniona. Weszłam do drugiej klasy liceum z podniesioną głową i z pewnością, że będzie tak, jak zawsze. Nauczyciele straszyli nas, że druga klasa będzie ciężka, że mamy się przyłożyć i odłożyć resztę spraw na bok. Szkoła i tylko szkoła. Pierwszy semestr był świetny, zima cudowna, ferie pełne marzeń i planów. No i zaczął się drugi semestr… Nagle dowiedziałam się, że najprawdopodobniej zostanę w Polsce sama. Mój tata postanowił mnie rozdzielić z resztą rodziny. Za moimi plecami zaczął planować wyjazd za granicę. Uderzyło mnie to, ale uspokajałam się myślą, że nie jestem sama, mam cudownego chłopaka i cudowną relację z moimi siostrami, wiec jakoś to będzie.

Dzień dobry stresie i lęku

Mimo wszystko zjadał mnie stres. W szkole dużo się działo, wprowadzono mnóstwo dziwnych zmian, jak np. oddzielenie dwóch semestrów, które polegało na tym, że rok zaliczałeś tylko, gdy miałeś zaliczony drugi semestr, ale ocenę na świadectwie miałeś i tak z dwóch półroczy. Dla mnie i dla reszty uczniów to było absurdalne, bo musieliśmy podwójnie się wysilać. Zaczęło się ze mną dziać coś dziwnego. Pewnego dnia nie byłam w stanie wstać do szkoły, bo poczułam ogromny lęk. Bałam się, że znowu będą nas straszyć oblaniem roku. Trzy ciężkie rozszerzenia wisiały nad naszymi głowami i wymagano od nas samych ocen 5 i 6. Niemożliwe! Potem było coraz gorzej – odpuszczałam dzień w szkole, bo trzeba było się uczyć do ważnego testu i tak w kółko. W dodatku nasilił mi się lęk, co bardzo odbiło się na moim zdrowiu. Nie byłam w stanie nic zrobić – albo leżałam i się zwijałam z bólu, albo się zadręczałam myślami, że jednak grozi mi zostanie samej i że sobie z tym wszystkim nie poradzę, że jeszcze nie chcę być dorosła…

Zaufana wychowawczyni

Uznałam, że dobrym rozwiązaniem będzie porozmawianie z wychowawczynią i wytłumaczenie jej, co się ze mną dzieje, dlaczego jestem mniej produktywna. Współczuła mi, obiecała, że mi pomoże i że mam się skupić na zdrowiu, a jeśli coś będzie iść w złą stronę z nauką, to pomoże. Ulżyło mi. Zaczęłam się powoli podnosić. Po strajku mieliśmy bardzo mało czasu na zaliczenie i poprawienie ocen. Biegałam i się starałam, jak mogłam, było jednak ciężko i za mało czasu. Znowu postanowiłam udać się do mojej wychowawczyni po poradę i pomoc, bo czułam, że to wszystko jest ponad moje siły. Nie byłam też do końca „wyleczona” z destrukcyjnych myśli i poprzedniego stanu. Usłyszałam znowu, że mam się zająć sobą, bo moje zdrowie jest najważniejsze i że mam stawiać siebie na pierwszym miejscu. W razie kłopotów z zaliczeniem semestru wychowawczyni zadeklarowała się, że porozmawia z nauczycielami i mnie przepuszczą tak czy inaczej. Uwierzyłam i poczułam ogromną ulgę. Dałam na luz z bieganiem po nauczycielach i poprawianiem ocen. Pomyślałam sobie, że skoro mam takie wsparcie w swojej wychowawczyni, to może faktycznie lepiej zająć się sobą.

Nie chcemy Cię tu

Tydzień później usłyszałam, że jest możliwość podwyższenia mi ocen na pozytywne, jednak pod warunkiem, że zabiorę papiery ze szkoły, bo ta szkoła ma wysoki poziom, a takie osoby jak ja go zaniżają. Poczułam się kopnięta! Budynek, który tak dobrze mi się kojarzył, który jest tak blisko mojego domu, który widzę przez okno, w mgnieniu oka stał się dla mnie czymś przerażającym… Miejscem, które najchętniej omijałabym jak ognia. Zgodziłam się. Uznałam, że najważniejsze jest to, by w następnym roku mieć maturę. Nawet jeśli zmiana szkoły będzie kosztowna, to i tak to zrobię, bo chcę ukończyć liceum. Starałam się dalej, poprawiałam pojedyncze rzeczy. Dwa dni przed kwalifikacją ocen świat mi się zawalił. Wszystkie moje obawy, które miałam głęboko w sercu, się potwierdziły. Zostałam dosłownie wyrolowana. Moja wychowawczyni, nawet na mnie nie patrząc, powiedziała, że w niczym mi nie pomoże. Powiedziała, że 10 osób w taki sposób przepuściła do następnej klasy, a te osoby i tak zostały w szkole, więc ona nie ma gwarancji, że ja faktycznie zabiorę papiery. Załamałam się, zaczęłam dzwonić po szkołach, pytać, czy ktoś mnie przyjemnie, zaczęłam przedstawiać całą sytuację. Dla mnie to był obłęd! Nie byłam w stanie w to uwierzyć. Poczułam się jak nikt. Przez dwa tygodnie żyłam tak, jakby się nic nie stało i nawet nie potrafiłam przyjąć do świadomości, że coś takiego się wydarzyło. Byłam w ogromnym szoku. Staram się teraz wyciągnąć z tego jakąś naukę, ale nie wiem jaką. Staram się przeobrazić to wszystko w pozytyw, ale to też ciężko mi idzie. Poczułam się okropnie okłamana… Do dziś omijam to miejsce z daleka i chcę zapomnieć.

Oceń