Sezon na kurtkę jest praktycznie o każdej porze roku. I jakoś tak się składa, że zawsze przy wyborze kurtki zastanawiamy się nad nieśmiertelnym dylematem: ale z kapturem czy bez? Rozważamy argumenty za kapturem i przeciw niemu, zabieramy na zakupy przyjaciół albo dziewczynę, a na koniec i tak mamy wrażenie, że nie do końca kupiliśmy to, o co nam chodziło… No i co teraz?
„Team Kaptur” kontra „Team No Kaptur”
Wiadomo, że Polsce mamy cztery roku, a w niektórych miesiącach wszystkie te pory potrafią wystąpić w ciągu jednego tygodnia. W szafie trzeba mieć zatem sporo okryć wierzchnich, by zabezpieczyć się zarówno na ostrą zimę, jak i na tzw. okres przejściowy, a do tego jeszcze mieć co na siebie włożyć kiedy niby trwa lato, ale wieczory jakieś takie chłodne. Mamy więc płaszcze, kurtki, trencze i grube bluzy, ale śmiało można zaryzykować tezę, że to właśnie kurtka jest najpopularniejszym okryciem wierzchnim w szafie każdej Polki i Polaka. Namiętnie kupujemy te grube, puchowe, lżejsze, krótsze, dłuższe, nieprzemakalne, dżinsowe albo skórzane. Wiadomo, że inaczej wygląda stylówka na miasto, a inaczej na wieczorny spacer z psem, więc i kurtki muszą być różne. Płaszcze, poncza i bluzy też! Niech pierwszy rzuci wieszakiem ten, kto nie ma szafy rozepchanej okryciami typu wszelakiego! A potem i tak okazuje się, że nawet najlepsza stylizacja z seksowną ramoneską czy taliowanym płaszczykiem niespecjalnie nadaje się akurat na dzisiaj. Bo akurat dzisiaj wieje, aż głowę urywa. Albo pada. Albo po prostu jest zimno, a czerwone uszy i zakatarzony nos jeszcze nikomu nie zrobiły dobrego wejścia na imprezę czy randkę.
I wtedy słyszymy w głowie głos mamy, koleżanki albo troskliwego chłopaka. „Weź tę z kapturem! Kaptur zawsze się przyda!” I przypomina nam się, że podczas zakupów panowała piękna pogoda, a ta kurtka, która nam się akurat podobała, kaptura nie miała. Albo, że jesteśmy tak ogólnie „Team No Kaptur”. Bo tak nam się podoba.
Cóż, wybór „z kapturem czy bez” niekiedy wydaje się być dylematem wręcz życiowym, epicką walką między podążaniem za kaprysem chwili a zdrowym rozsądkiem, konfliktem pomiędzy dążeniem do doskonałości w poszukiwaniach ideału, a zmęczeniem po sześciu godzinach krążenia po centrum handlowym. I wtedy kupujemy po prostu to, co jest. Zwłaszcza, jeśli trafiła nam się super oferta na spontaniczny wyjazd, a nasza kurtka narciarska już w zeszłym roku była jakby za mała. Więc kupujemy szybko. Nawet jeśli wiemy, że potem będzie nam zimno w głowę.
Ale oczywiście, są też osoby, które kaptur uważają za zbrodnię na elegancji. Fakt, jako żywo: nikt nie widział królowej brytyjskiej podczas oficjalnych uroczystości w niczym z kapturem! W sumie, to chyba nikt nigdy nie widział królowej w kapturze. Można śmiało uznać, że w pewnych sytuacjach kaptur nie pasuje do okoliczności. Albo do osobowości. Różnie bywa. Producenci ubrań uwzględniają więc różne gusta i oferują nam nieskończony wybór okryć na zewnątrz. Dla tych z „Teamu Kaptur” i tych, którzy wierzą w czapki i inne nakrycia głowy.
Tyle, że czasem po prostu marzy nam się, żeby coś zarzucić na głowę. Bo wieje, pada, mży albo rzuca gradem i nawet krótki bieg do samochodu z gołą głową to nieprzyjemne doświadczenie. Ale już kwadrans później chcemy mieć wielkie wejście z rozwianym włosem. Albo mamy super kurtkę narciarską, ale podczas jazdy nawiewa nam śniegu za kołnierz? Tudzież kochamy jazdę na motocyklu, tyle, że zimne powietrze wciskające się pod kołnierz nas irytuje? Nie mamy ubrania z kapturem, czapka przy kasku nie wchodzi w grę, to co zrobić?
No, właśnie… a gdyby tak mieć sam kaptur na kask, bez kurtki?
Kapturek niekoniecznie czerwony
Okoliczności mogą być więc różne, od wypadu po bułki rześkim porankiem, przez szaleństwo na snowboardzie czy nartach, po popołudnie spędzone na desce w skateparku. Czasami kaptur po prostu się przydaje. Zapewnia ciepło głowie i szyi, chroni przed wiatrem i pędem powietrza oraz nie pozwala rozmazać się tuszowi do rzęs. Ale jak go nie ma, to go nie ma… Czy aby na pewno? No właśnie nie! Bo okazuje się, że można mieć kaptur do wszystkiego. I zawsze przy sobie. Można go wozić w samochodzie, nosić w plecaku albo torebce, założyć kiedy wieje albo zrobić wrażenie na kobiecie oferując jej tenże dodatek, kiedy pogoda negatywnie zaskoczy podczas romantycznego spaceru czy wycieczki rowerowej.
Kaptur bez kurtki to wynalazek tyleż praktyczny, co stylowy. Wykonany z przyjemnych w dotyku materiałów, uniwersalny rozmiarowo, pasujący na każdą głową, ale też na kask to rozwiązanie wielu wyżej opisanych problemów, które zna chyba każdy z nas. Do tego, kaptur zakładany solo może być stylowym dodatkiem do outfitu. Wybierać można spośród dziesiątek wzorów i kolorów. Tu nie ma podziału na to, co męskie i damskie. Każdy może założyć tak wzór w czaszki, jak i kwiaty. Wszystko zależy od osobistych upodobań i osobowości. Można kupić kaptury jednakowe – dla par, rodzin czy grup przyjaciół, można też postawić na wyjątkowy wzór i wyróżniać się z tłumu. Jako, że kaptury są dwustronne – jedna strona jest wzorzysta, druga gładka, w jednym kolorze – można eksperymentować z połączeniami. Jedni wybierają któryś z gotowych modeli, inni chcą mieć spersonalizowany dodatek.
Można więc śmiało stwierdzić, że to koniec dylematu pod tytułem „z kapturem czy bez”. Bo właściwie przecież teraz można mieć wszystko: kurtkę czy płaszcz o dowolnym kroju, a do tego niezależny kaptur. Na rower, na motocykl, na stok. A z drugiej strony: na spacer, na grzyby, do parku i do kawiarni. I po domu też, bo czemu nie? Cienki lub gruby, czerwony, albo niekoniecznie. Zawsze mile otulający i niezawodny. A do tego stylowy. No bo skoro można, to czemu nie skorzystać?