Together Magazyn » Aktualności » Operacja dziecko na wakacjach

Operacja dziecko na wakacjach

Wakacyjne wyjazdy z dziećmi mają swój niepowtarzalny urok. Bez wątpienia stanowią bezcenną pamiątkę z dzieciństwa – i dla dzieci, nawet jeśli niewiele z nich pamiętają, i dla rodziców. Zdjęcia i filmy z rodzinnych wakacji to najlepszy rezerwuar wspomnień. Warto jednak pokusić się o refleksję, czy przypadkiem nie dostarczyliśmy osobom postronnym niespodziewanych i niekoniecznie sympatycznych wrażeń.

Dzieci od zawsze były niegrzeczne”

Takie stwierdzenie da się słyszeć od wielu rodziców, a jest ono tym częściej powtarzane, im bardziej rodzic nie radzi sobie ze swoją pociechą. „Złoty środek”, którym można zamknąć usta wszystkim malkontentom? Nie do końca. Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że niektóre dzieci były, są i będą jednak grzeczne. W dodatku wcale nie stanowią one wyjątkowych przypadków. Wiadomo natomiast, że podstawą nieposłuszeństwa dzieci najczęściej są wcześniejsze błędy wychowawcze, a zwłaszcza przymykanie oczu na łamanie zasad już we wczesnym dzieciństwie. Rodzic powinien być w równym stopniu łagodny i stanowczy. Sama łagodność to prosta droga do błędów wychowawczych. A zatem twierdzenie o niegrzecznych dzieciach „od zawsze” jest zakamuflowanym przyznaniem się rodziców do własnej bezsilności.

Słodki urok konfrontacji

To oczywiste, że dziecko będzie próbowało konfrontacji ze światem zakazów i nakazów, od kiedy tylko odkryje misterną sztukę ich negowania i kwestionowania. Jeśli rodzic skwituje jego upór pobłażliwym uśmiechem, da przyzwolenie na stopniowe ustanawianie własnych reguł. A skoro dziecko zaczyna „rządzić” w domu, wedle własnych zasad, dokładnie tak samo będzie się zachowywać również i na wakacjach. Tak samo albo jeszcze gorzej. Czas letniego odpoczynku sprzyja przecież całkowitemu rozluźnieniu, co świetnie odczuwają i wykorzystują najmłodsi. Czy słodki urok konfrontacji dziecka z zakazami można pozostawić w domu? To trudne, ale wykonalne.

Przetrwać w podróży…

W sezonie wakacyjnym terminale i dworce często pękają w szwach. Trudy długotrwałej podróży mogą dawać się wszystkim we znaki, a zwłaszcza dzieciom. O ile dorosły potrafi zrozumieć powody opóźnienia lotu czy odjazdu pociągu i powstrzymać frustrację, o tyle dziecko może potraktować takie zdarzenie w kategoriach wyzwania. Dorośli wiedzą, że na nic się nie zda zaklinanie rzeczywistości, ale dzieci mogą podjąć takie próby – krzykiem i płaczem. Ewentualnie, umilając sobie czas, mogą zamienić peron, hall lub poczekalnię w tor przeszkód, potrącając beztrosko walizki innych podróżnych. Można pośpiewać na cały głos piosenki, zabawić się w teatrzyk czy przypadkowo oblać kogoś wodą z butelki. Nic się przecież nie stanie, bo „dzieci muszą odreagować”. Ale czy zawsze cudzym kosztem? Jeśli wskutek błędów wychowawczych dziecko dorastało w kokonie niezdrowego egocentryzmu, takie zachowania będą dla niego normą – wygodną i mało uciążliwą. Niestety, nie da się wychować dziecka na miesiąc przed planowanym wyjazdem na wakacje. Jest to proces długofalowy, który wymaga stopniowego zrozumienia relacji społecznych.

Wielki plac zabaw

Zawłaszczanie całych przestrzeni hotelowych przez gromadki biegających tu i ówdzie dzieci nie jest szczególnie rzadkim przypadkiem. Takie „atrakcje” nie są wymieniane w folderach reklamowych ośrodków wypoczynkowych, choć można na nie natrafić bez większego wysiłku. Mimo wyznaczonych stref rozrywki i dobrze urządzonych placów zabaw, można przecież pobawić się w pobliżu recepcji, w hotelowej restauracji albo tuż pod drzwiami pokoi innych gości. Cisza i spokój? To pojęcia względne…

Nie bez przyczyny place zabaw mają swoje ściśle określone granice. Dworcowe poczekalnie, perony, halle czy terminale nie spełniają takich funkcje. Nie każdy rodzic zdaje sobie sprawę z tej oczywistości, zwłaszcza gdy dziecko „męczy się” z powodu opóźnienia środka transportu albo „doskwiera mu” dostateczny brak hotelowej przestrzeni do zabawy. Jednak pozwalając dziecku na beztroskę i naruszanie cudzego spokoju, tak naprawdę… wyrządzamy mu krzywdę. Po pierwsze, i najbardziej oczywiste, narażamy je na nieprzyjemne uwagi ze strony innych osób. Po drugie, i najważniejsze, wpajamy dziecku fałszywe przekonanie, że tworzy centrum świata. Późniejsze zderzenie z rzeczywistością, na przykład w szkole, może być dość brutalne. Przyzwolenie na zakłócanie spokoju innym to dawanie najgorszego przykładu. W przyszłości może to zaowocować brakiem szacunku zarówno dla rówieśników, jak i osób w starszym wieku.

O czym warto pamiętać, nie tylko przed wyjazdem?

Wychowanie polega na ustanawianiu zasad i egzekwowaniu ich przestrzegania. Dotyczy to również wspólnych wyjazdów na wakacje. Oczywiście, nie są to okoliczności, w których dziecko powinno mieć odczucie, że w szczególny sposób ograniczamy jego wolność, choć trzeba umieć mu odmawiać. Nie każda zachcianka musi być spełniona natychmiast, jeśli w ogóle. Gdy poruszamy się na wakacjach wedle wcześniej obranego planu, to należy się go trzymać. Nie warto ustępować dziecku na każdym kroku. Nie na każdym rogu ulicy trzeba kupować lody na żądanie czy zatrzymywać się przed każdą witryną sklepową. Owszem, możliwe są małe ustępstwa, ale z wyraźnym podkreśleniem, że ostateczne zdanie należy do rodziców.

Błędem jest udawanie, że nie dostrzegamy niewłaściwego zachowania dzieci, zwłaszcza wobec innych osób. Zawsze należy reagować – spokojnie, ale stanowczo, nie bojąc się konfrontacji z własnym dzieckiem. Na każdy kroku warto akcentować, że inni ludzie są równie ważni jak my sami. Nie od razu to zadziała, ale na pewno w przyszłości się sprawdzi.

W procesie wychowania dziecka nie ma miejsca na wakacje. Rodzicem jest się zawsze i wszędzie, niezależnie od okoliczności. Odpowiedzialność za złe zachowanie dzieci zawsze spada na rodziców. Dziecko ma prawo nie odróżniać poprawnego zachowania do niestosownego. Nigdy nie wolno tracić nad dzieckiem kontroli. Nawet najlepiej wychowane dziecko, jeśli pozostanie zostawione bez opieki, może się zachować w sposób nieobliczalny. Jego naturalna skłonność do eksperymentowania i odkrywania świata może skutkować niebezpiecznymi zachowaniami, a w najlepszym razie – uciążliwymi dla innych osób.

Warto wreszcie przywołać magiczne słowo „dystans”. Dla rodziców może być on niezwykle trudny, biorąc pod uwagę na silne więzy emocjonalne. Warto jednak podjąć tę próbę i trzeźwo ocenić, czy zabawa naszego dziecka nie wykracza poza powszechnie akceptowane normy społeczno-obyczajowe.

 

Tekst: Michał Mikołajczak

Oceń