Kiedy nasze dziecko powinno zacząć poznawać świat finansów? Czy nie jest za wcześnie na rozmowy o pieniądzach? Nie uczą tego przecież w szkole… Oto kilka przykładów, które będą dla Was pomocne w przygotowaniu dzieci do startu w dorosłe życie.
Integracja i edukacja
W dzisiejszych czasach sporą część wolnego czasu spędzamy przed komputerem czy telefonem. Zamiast dzielić rodzinę na dzieci i dorosłych (przeważnie każdy ogląda coś innego) warto wspólnie usiąść i zagrać w grę, która może być podstawą do rozmowy o pieniądzach. Temu celowi mogą posłużyć takie kultowe tytuły jak Eurobusiness czy Monopoly. Jedną z ulubionych gier mojej córki jest „Debt Busters”, gdzie wcielamy się w postaci różnych zawodów, o różnych pensjach. Tu dziecko poznaje różnice w dochodzie aktora, lekarza, bibliotekarki czy piekarza. Borykamy się z finansowymi problemami życia codziennego – w tym z podatkami i ratami kredytów. Zmuszeni również jesteśmy do oszczędzania na nagłe wydatki – np. wymianę lodówki.
Rodzinne zakupy
Podczas wspólnych zakupów z dziećmi możemy wykorzystać wiele sytuacji, które przyczynią się do startu edukacji finansowej naszych dzieci. Już 2-3 latkowie mogą się nauczyć, że w sklepie trzeba zapłacić za zakupy. Nie ma nic za darmo. Wspólne wykładanie zakupów z wózka na ladę i moment fizycznej zapłaty za zakupy przez dziecko banknotem otrzymanym od rodziców jest dla nich wielkim przeżyciem. Ze starszymi dziećmi można poćwiczyć matematykę, która poprowadzi do oszczędności. Przykładowo płyn do mycia naczyń 1l kosztuje 6 PLN, a 0,5l 4,50 PLN. Kupując małą i dużą butelkę, płyn z większej można później przelewać do mniejszej. Za małą i dużą butelkę płacimy 10,50 PLN, a za 3 mniejsze13,50 PLN. Zaoszczędzone w ten sposób 3 PLN możemy przeznaczyć dla dziecka na kieszonkowe lub np. połowę oszczędności na inny zakup, wskazany przez dziecko (słodycz, zabawka).
Lizaki i procenty
W komentarzu na jednym z blogów finansowych przeczytałem historię, która jest bardzo prostym sposobem na przedstawienie dziecku istoty oszczędzania i dodatkowych korzyści z tego wynikających. Głowa rodziny – ojciec, przygotował dwie doniczki. Po jednej dla każdego dziecka. Gra trwała określoną ilość dni. W pierwszy dzień do każdej doniczki włożył jednego lizaka. Kolejnego dnia dokładał taką liczbę lizaków, jaka była aktualnie w doniczce lub jednego lizaka, jeśli doniczka była pusta. Dzieci mogły go zjeść od razu – wtedy nie otrzymywały dodatkowych lizaków. Jedno dziecko codziennie konsumowało jednego lizaka, drugie codziennie oglądało, jak jego doniczka zapełnia się lizakami. W ten sposób po tygodniu w doniczce mogło się znaleźć 128 lizaków. Czy można sobie wyobrazić bardziej efektowny przykład zachęcający dzieci do oszczędzania chociaż części swojego kieszonkowego?
Wietrzenie szaf
Dzieci naturalnie wyrastają z różnego rodzaju zabawek. Z wiekiem dojrzewają do innych, stare stają się nieużyteczne, zajmując jedynie miejsce na półkach czy w szufladach. Sezonowe przeglądanie „aktualności” posiadanych zabawek niesie za sobą wiele korzyści. Po dokonaniu selekcji część z nich można odsprzedać, część przekazać potrzebującym. Sprzedaż nieprzydatnych zabawek przyniesie dochód, który może być przeznaczony np. na nową, wymarzoną zabawkę. Po pierwszej segregacji zabawek dziecko uczy się, że do sprzedaży nadają się zabawki w idealnym stanie – dziecko wie, że musi dbać o zabawkę, aby ją dobrze odsprzedać. Zyskujemy pieniądze, uczymy dzieci dbania o przedmioty oraz zapoznajemy z dzieleniem się z innymi, bardziej potrzebującymi dziećmi poprzez działania charytatywne. Przed Bożym Narodzeniem pomogłem mojej córce przygotować nieużywane zestawy Lego do sprzedaży na allegro. Kwota, za jaką sprzedały się klocki, znacznie przerosła nasze oczekiwania. Córka postanowiła ją przeznaczyć na wakacje. Nauczyła się przy tym oszczędzania na przyszłość (z pewnością będą to dodatkowe środki, które przydadzą się podczas wyjazdów) oraz doświadczyła tego, że aby osiągnąć cel, trzeba dać coś od siebie (w tym przypadku było to przygotowanie klocków – sprawdzenie kompletności zestawów, zrobienie zdjęć do aukcji oraz przygotowanie wysyłki).
Pomocna literatura
W ostatnich latach, kiedy to stajemy się coraz bogatszym społeczeństwem, edukacja finansowa nabiera nowego znaczenia. Z jednej strony zarabiamy coraz więcej, z drugiej – zmieniające się otoczenie i przeskok w jakości życia z okresu przed 1989 rokiem powoduje, że mamy na co dzień więcej pokus i możliwości wydawania zarobionych pieniędzy. Tym bardziej musimy się zatroszczyć o jak najwyższy poziom świadomości finansowej naszych dzieci. Moim zdaniem, jedną z najciekawszych pozycji w tym zakresie jest książka Sylwii Wojciechowskiej (autorki bloga „Mali moi”) „Julek i dziura w budżecie”, którą moja dziesięcioletnia córka przeczytała jednym tchem. Głównym bohaterem jest 8-letni Julek, który na przykładach życia jego rodziny i sąsiadów (rodziny Rozrzutnickich i Grosików) poznaje takie zagadnienia, jak: pożyczka i odsetki, planowanie budżetu czy popyt i podaż. Polecam również pozycję „Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela” autorstwa Grzegorza Kasdepke’a. Ciekawym elementem tej książki są komentarze ekonomisty Ryszarda Petru, wyjaśniające pojawiające się terminy ekonomiczne.
Czego Jaś się nie nauczył…
Jeśli od najmłodszych lat nie będziemy angażowali dzieci w podstawowe czynności związane z zakupami, nie pokażemy im, skąd się biorą pieniądze, nie przyzwyczaimy ich do tego, że pieniądz jest skutkiem pracy, to wejście w dorosłe życie może być dla nich drastycznym momentem. Każdy z nas musi samodzielnie wyedukować swoje dzieci w zakresie finansów. A najprościej osiągniemy to poprzez bycie dobrym przykładem, bo dzieci nie tylko słuchają, ale również obserwują.