Kolejne pokolenia od najmłodszych lat słyszą, że sport to zdrowie. Mimo że moda na zdrowy styl życia przeżywa renesans w całej Europie Zachodniej, można mówić o swoistym paradoksie. Jak bowiem wytłumaczyć niechęć młodszych i starszych dzieci do lekcji wychowania fizycznego?
Złych wspomnień „czar”
Najczęstszym podłożem niechęci wśród dzieci jest postawa samych rodziców. Pamiętają oni lekcje wychowania fizycznego z ubiegłego wieku, które przypominały często zajęcia z musztry i szlifowanie dyscypliny, nie zarażają więc dzieci entuzjazmem do aktywności fizycznej w szkole. Rzeczywiście, nie da się ukryć, że kilkadziesiąt lat temu lekcje WF-u przypominały niekiedy szkołę przetrwania, w której potrafili sobie radzić tylko uczniowie obdarzeni najlepszymi walorami fizycznymi. Szykanowanie i poniżanie uczniów słabszych fizycznie – również przez samych nauczycieli – nie było, niestety, problemem marginalnym. W takich warunkach trudno o motywację do entuzjastycznego uczestnictwa w zajęciach.
Czasy się jednak zmieniają, a za tymi zmianami nie nadąża część rodziców. Obecnie powinnością nauczyciela wychowania fizycznego, oprócz realizacji podstawy programowej, jest przede wszystkim zachęcanie dzieci do uprawiania sportu oraz prezentowanie tej dziedziny aktywności jako atrakcyjnej i pożytecznej. Warto również wspomnieć, że systematycznie poprawia się stan szkolnej infrastruktury sportowej. Tylko w latach 2007–2012 Ministerstwo Sportu i Turystyki dofinansowało budowę 3445 obiektów sportowych i boisk (m.in.: 2604 Orlików, 534 sal gimnastycznych, 82 krytych pływalni i 119 lodowisk), z których korzystają również uczniowie w ramach zajęć WF-u. Widok dzieci ćwiczących na szkolnych korytarzach powoli przechodzi do historii.
Tylko ścisłe współdziałanie rodziców i nauczycieli może się przełożyć na zmianę negatywnego nastawienia uczniów do lekcji wychowania fizycznego. Nadal częściej (i niesłusznie) są one kojarzone z przykrą koniecznością lub nawet przymusem niż z atrakcyjną formą spędzania czasu w szkole. Część nauczycieli, zwłaszcza w starszych klasach, wychodzi naprzeciw oczekiwaniom samych uczniów, realizując tę formę aktywności, która im najbardziej odpowiada. Z pewnością jest to krok w dobrym kierunku, choć nadal, niestety, odosobniony.
Alarmujące dane
Plaga unikania zajęć z wychowania fizycznego stała się poważnym zagrożeniem społecznym. Na ten problem już w 2010 roku zwróciła uwagę Najwyższa Izba Kontroli. Z raportu NIK na 2010 rok wynikało, że odsetek dzieci nie uczestniczących w zajęciach wychowania fizycznego wynosił:
- w szkołach podstawowych – 19%;
- w szkołach gimnazjalnych – 24%;
- w szkołach ponadgimnazjalnych – 36%.
Wskazano również, że 1/3 badanych uczniów zgłaszała, iż zajęcia są nieciekawe. Warto zwrócić uwagę w jaki sposób rozkłada się odsetek przyczyn nie uczestniczenia w lekcjach WF-u:
- brak stroju – 33,1%;
- zwolnienie od rodziców – 22,8%;
- zwolnienie lekarskie – 17,7%.
Z tych danych można wywnioskować, że tysiącom dzieci po prostu nie chce się ćwiczyć. To ważny sygnał dla samych nauczycieli, a poniekąd także źródło całego problemu. Najwyższa Izba Kontroli krytycznie odniosła się również do braku monitorowania zjawiska przez dyrekcje wielu szkół i akceptowania zwolnień wystawianych przez rodziców.
Odnosząc się do analizowanego okresu, warto przytoczyć wyniki badania OLAF, które przeprowadzono w grupie 17 tys. uczniów na wszystkich szczeblach edukacji. Dowiedziono w nim, że dzieci, które nie uczestniczą w zajęciach WF-u, częściej cierpią na nadwagę i otyłość.
Jest lepiej…?
Kolejny raport NIK dotyczy już 2013 roku. Wynika z niego, że w analizowanym okresie odsetek uczniów nie biorących udziału w zajęciach wychowania fizycznego w szkołach podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych wynosił odpowiednio: 15, 23 i 30%. Można więc zauważyć spadek liczby zwolnień z WF-u, choć trudno mówić o rewolucji. Faktycznie, jest lepiej, ale wciąż nie sposób stwierdzić, że jest dobrze. Dotyczy to również sposobu przeprowadzania zajęć wychowania fizycznego. Aż 1/4 uczniów jest przekonana, że lekcje WF-u to uciążliwy obowiązek, który nie ma wpływu na rozwój sprawności fizycznej. Uczniowie zarzucali nauczycielom szablonowe prowadzenie zajęć oraz preferowanie gier zespołowych i ćwiczeń gimnastycznych. Możliwość wyboru rodzaju dyscypliny sportu miała mniejszość spośród ankietowanych uczniów (15% szkół podstawowych, 44% gimnazjów). Według NIK znaczące są również zaniedbania pod względem bezpieczeństwa. W 1/5 spośród badanych placówek stwierdzono, że zajęcia WF-u są prowadzone w warunkach zagrażających bezpieczeństwu. Co istotne, 20% nauczycieli wychowania fizycznego nie ukończyło kursu pierwszej pomocy. Bezdyskusyjnie są to poważne niedociągnięcia.
Chore dziecko na WF-ie?
Niepokoić powinien fakt, że polskie dzieci coraz powszechniej zmagają się z epidemią otyłości. Sprzyja jej zarówno nieodpowiednia dieta, jak i siedzący tryb życia. Pasywne spędzanie wolnego czasu przed komputerem jest obecnie prawdziwą plagą, która, niestety, odbija się niekorzystnie na zdrowiu dzieci i młodzieży. Szacuje się, że 330 tys. uczniów ma zniekształcenia kręgosłupa, a 120 tys. cierpi na nadwagę lub otyłość. Rozwiązaniem tego problemu może być – i powinien – aktywny udział w zajęciach wychowania fizycznego.
Ani skrzywienia kręgosłupa, ani (tym bardziej!) nadwaga nie są przeciwwskazaniami do uczestnictwa w lekcjach WF-u. Wprost przeciwnie: odpowiednio dobrany program ćwiczeń może odgrywać rolę rehabilitacji, o ile zostaną uwzględnione indywidualne predyspozycje psychoruchowe danego ucznia. Z tym nadal w polskich szkołach nie jest najlepiej. Najczęściej wdraża się uniwersalne programy, z realizacją których mogą mieć problemy niektóre dzieci, na przykład z nadwagą. To spore, lecz konieczne wyzwanie dla pedagogów.
Źle rozumiana nadopiekuńczość rodziców, których dzieci cierpią na przewlekłe schorzenia, może powodować opłakane skutki. Za przykład niech posłużą dzieci chorujące na cukrzycę. W przypadku tego schorzenia aktywność fizyczna jest bardzo istotna nie tylko w celu zapobiegania nadwadze. Regularne ćwiczenia fizyczne poprawiają bowiem pracę układu sercowo-naczyniowego i korzystanie wpływają na kontrolę glikemii. Zwolnienie z ćwiczeń na WF-ie w zasadzie powinno obejmować wyłącznie przypadki silnej hipoglikemii.
Pochopne wystawianie zwolnień z lekcji wychowania fizycznego można zaobserwować również w przypadku innych schorzeń, takich jak epilepsja, skrzywienia kręgosłupa, astma oskrzelowa czy różnego typu alergie. Postępy, jakie osiągnięto we współczesnej medycynie, umożliwiają w większości przypadków normalne funkcjonowanie chorego dziecka, w tym również podejmowanie wysiłku fizycznego. Rodzice powinni mieć na uwadze fakt, że zwalniając dziecko z lekcji WF-u wcale nie działają na jego korzyść. Niekiedy wręcz pozbawiają go w ten sposób rehabilitacji. Nie bez znaczenia jest również zagrożenie stygmatyzacją dziecka, które nie może, za sprawą interwencji rodziców, uczestniczyć w lekcjach wychowania fizycznego.
Potrzebny pozytywny przekaz
Na potrzebę kształtowania pozytywnego podejścia do zajęć wychowania fizycznego zwróciło w ubiegłym roku uwagę Ministerstwo Sportu i Turystyki. Zainicjowało akcję „Stop zwolnieniom z WF-u”, między innymi z udziałem znanej sportsmenki – Anny Lewandowskiej. Atrakcyjne spoty w telewizji oraz kampania w internecie na pewno bardziej mogą trafić do świadomości młodych odbiorców niż naukowe referaty lekarzy i pedagogów. Można mieć nadzieję, że taki pozytywny przekaz, piętnujący unikanie aktywności fizycznej, przyniesie pożądane skutki.
Kampanie medialne to jedno. Nie można jednak zapominać o tym, że największym wzorem i autorytetem dla dzieci pozostają rodzice. Pozytywny przekaz z ich strony naprawdę może zdziałać cuda. I rodzice, i dzieci muszą uwierzyć, że lekcje WF-u są ważną, pożyteczną częścią polskiego systemu edukacji. To pierwszy krok ku poprawie zdrowia i ogólnej kondycji fizycznej.
Specjalista radzi
Trening a rozciąganie mięśni
Ćwiczenia rozciągające powinny być wykonywane praktycznie przez każdego, bez względu na wiek, (oczywiście uwzględniając predyspozycje czy stan zdrowia). Należy pamiętać przede wszystkim o tym, by nie rozciągać nierozgrzanych mięśni. Część biegaczy stosuje wstępne ćwiczenia rozciągające przed treningiem biegowym, ale jest to (a przynajmniej powinno być) poprzedzone chociażby kilkuminutowym truchtem. Natomiast po zakończonym treningu przechodzą oni do właściwego rozciągania mięśni.
Jeśli chodzi o trening siłowy to powinniśmy unikać statycznych ćwiczeń rozciągających przed jednostką treningową (skutkują one wolniejszą siłą skurczu), bardziej koncentrując się na prawidłowym rozgrzaniu stawów, chociażby poprzez wymachy czy skręty tułowia (tzw. rozciąganie dynamiczne). W treningu siłowym należy rozciągać się bezpośrednio po treningu, pamiętając o tym, że mięsień w czasie wysiłku ma tendencje do skracania się. Już kilka minut każdorazowego rozciągania po treningu w dłuższej perspektywie czasowej pozytywnie wpływa na nasz organizm. Godne polecenia są również zajęcia grupowe organizowane w klubach fitness widniejące w grafiku najczęściej jako „stretching”.
Sposobów rozciągania mięśni jest kilka. Metoda statyczna powinna być stosowana bezpośrednio po treningu. Jest to bezpieczny wariant rozciągania mięśni, polegający na naprzemiennym stopniowym rozciąganiu danego mięśnia (i utrzymaniu go w takim stanie przez ok. 15 sekund) oraz następnie rozluźnieniu i odprężeniu. Warto każde ćwiczenie powtórzyć 2-3 razy. Unikać natomiast powinniśmy rozciągania tzw. balistycznego, polegającego na dynamicznych i pogłębiających ruchach. Istnieje tu niestety spore ryzyko wystąpienia kontuzji, gdyż bardzo łatwo przekroczyć bezpieczną granicę ruchomości stawów. Są oczywiście sporty, gdzie ten rodzaj rozciągania odgrywa bardzo ważną rolę, jak chociażby w przypadku sportów walki.
Jakie właściwie korzyści płyną z ćwiczeń rozciągających? Otóż poprawiają one przepływ krwi w mięśniach, dostarczając w ten sposób składniki odżywcze do mięśni. Rozciąganie pomaga w szybszej regeneracji organizmu. Wpływa pozytywnie na elastyczność mięśnia oraz mobilność w stawach. Ważnym aspektem jest również fakt, iż rozciąganie obniża poziom stresu .