Wojtek ma psa. U Zuzi za śliczną szarą Mufką biega sześć maleńkich kociąt. Nic w tym dziwnego, bo wielu miłośników powtarza, że dom bez zwierząt jest pusty. Maluchy marzą o własnym zwierzaku, który stałby się najlepszym towarzyszem zabaw. Pełniąc rolę powiernika i przyjaciela, który w żalu utula często lepiej niż troskliwy rodzic. Ten ma jednak związane ręce, bo zdiagnozowana alergia sprawia, że możliwości jest niewiele, a radosne merdanie ogonem okazuje się najbezpieczniejsze na odległość.
Lekarz proponuje alternatywę w postaci rybek lub popularnego gada. Niestety nie o to chodzi. Dziecko pragnie się przytulić do ukochanego przyjaciela, wejść z nim w interakcję i namówić do zabawy. Nie zrobi tego nawet z najbardziej kolorowym Nemo, który pływając w akwarium, będzie cieszył oko głównie rodziców.
Nic nie jest pewne
W tej sytuacji pies i kot odpadają. Podobnie kasztanowata Baśka, która stacjonuje w stajni u dziadków i papużki w klatce. Lekarze weterynarii pytani, czy zupełnie nie ma możliwości, deklarują opinie o złożoności tematu. Dzielą się na dwie grupy – tych, którzy zaryzykowaliby cztery łapy oraz takich, którzy przywołują badania i podpierają je przekonaniem, że pies, kot, ptak i koń dla alergika to katastrofa oraz skrajny brak odpowiedzialności ze strony rodzica. Obie strony odsyłają do specjalisty alergologa – niech ten się wypowie.
Dociekliwi trafiają na opublikowane wnioski, w których Amerykańskie Towarzystwo Kynologiczne, w oparciu o badania, przekonuje, że uda się stworzyć listę potencjalnie hipoalergicznych ras psów. Z drugiej strony kolejni naukowcy obalają te badania i apelują, że nie mają żadnego potwierdzenia w nauce i nie poprze ich żaden szanujący się lekarz.
Alergeny, które sprawiają, że samopoczucie dziecka staje się gorsze, znajdują się głównie w ślinie i złuszczającym się naskórku psa oraz kota. Ich największym rezerwuarem są włosy zwierzęcia. W sierści zbierają się również roztocza kurzu domowego i pyłki. Zdarza się, że pies w domu alergika jest kąpany w szamponie dermatologicznym minimum raz w tygodniu. Prosty zabieg powoduje rzadsze ataki alergii, jednak nie ma badań, które pozwalają sądzić, że problem znalazł rozwiązanie.
Goło, ale czy wesoło?
Naukowcy zauważyli, że zwierzęta o krótkiej sierści uczulają mniej. Chorzy dostali zielone światło i zaczęły królować Yorki, Jack Russel Terriery i amstaffy, chociaż te ostatnie budziły sporo obaw z uwagi na wskazanie na czarnej liście „pseudo” niebezpiecznych ras. Jednocześnie pojawiła się opinia, że suka alergizuje mniej. Teoria znów zderzyła się z brakiem badań i weterynarze pytani, czy tak faktycznie jest, wolą salwować się odpowiedzią, że decyzję powinien podjąć alergolog.
Dla weterynarzy pracujących w znanej trójmiejskiej klinice nic nie jest pewne, a doświadczony lekarz tłumaczy, że praktyka pozwala mu na wnioski, na podstawie których on nie zdecydowałby się na kota i psa.
Kolejny wskazuje na absurdalność teorii o krótkiej sierści, przekonując, że w jego pojęciu jedynym rozwiązaniem byłby całkowicie łysy zwierzak i skoro maluch się upiera, to zaryzykowałby kota rasy sfinks. Od razu dodaje, że odpowiedzialności za pomysł nie weźmie, ponieważ wszystko może się zdarzyć.
Baśka lekiem na całe zło
Specjalizujący się w dużych zwierzętach lekarz dzieli się wspomnieniami właścicieli koni, którzy mimo alergii, nie zamierzali odpuszczać. Podaje przykład zawodniczki, która od najmłodszych lat, pomimo choroby, wymykała się do stajni. Początki były ekstremalne, rodzice załamani, a prowadzący ją lekarz co chwila zmieniał medykamenty, ponieważ w najbardziej newralgicznych dla alergików okresach choroba w jej przypadku nasilała się do maksimum. W jego pojęciu taka ilość alergenów spowodowała, że nawet alergia była bezradna. Tłumaczy, że lekarze nigdy nie wydali dziewczynie opinii, że metoda „walki wręcz” spowodowała zminimalizowanie objawów.
Alergia i zwierzęta to temat rzeka, w którym lekarze biją na alarm, przestrzegając rodziców przed ufnością w wiele teorii, które nie mają odzwierciedlenia w prowadzonych badaniach. Wierzą w postęp medycyny, który sprawi, że za jakiś czas mały alergik będzie z uśmiechem pokonywał przeszkody ze złotym labradorem u boku i nadawał imiona kociakom urodzonym pod jego dachem. Jednak na tę chwilę przekonują, że chcąc przychylić dziecku nieba, powinien przeważyć zdrowy rozsądek. Nie kanarek czy papużki w klatce w salonie, tylko najlepiej rybki w akwarium i wizyta w wirtualnym ogrodzie zoologicznym.