Together Magazyn » Aktualności » Nie taki WF straszny!

Nie taki WF straszny!

 

Chociaż obraz polskiej szkoły zmienił się w ciągu dziesięcioleci i nadal trwają dyskusje nad tym, jaki powinien być jej optymalny kształt, nadal lekcje wychowania fizycznego mają tyle samo miłośników, co i wrogów. I wciąż są ważnym, choć niekiedy niedocenianym elementem kształcenia młodego człowieka.

Kto nie lubi WF-u?

Zamiłowanie uczniów do lekcji wychowania fizycznego dość łatwo można wyjaśnić: po pierwsze, są one odskocznią od wysiłku intelektualnego. Po drugie, umożliwiają podjęcie sportowej rywalizacji i zdrowe odreagowanie negatywnych emocji. Pytanie o niechęć do zajęć WF-u wymaga głębszej analizy tego zjawiska.

Zacznijmy od tego, że rośnie ona wraz z wiekiem. Zdecydowanie chętniej ćwiczą młodsze dzieci, które wciąż szukają okazji do dobrej zabawy ruchowej. Potwierdzają to zarówno obserwacje poczynione wśród nauczycieli, jak i oficjalne dane.

Opublikowany w 2013 roku raport Najwyższej Izby Kontroli wskazuje, że odsetek uczniów nieuczestniczących w zajęciach wychowania fizycznego, w zależności od szkoły, kształtował się następująco:

  • szkoły podstawowe: 15%;
  • gimnazja: 23%;
  • szkoły ponadgimnazjalne: 30%.

Strata czasu?

Co sprawia, że niemal co trzeci uczeń szkoły średniej regularnie unika zajęć wychowania fizycznego? Warto o to zapytać samych uczniów. Jak twierdzi Kasia, uczennica I klasy jednego z gdańskich liceów ogólnokształcących: WF to przeżytek. Po prostu strata czasu – oświadcza z rozbrajającą szczerością. I dodaje: Jesteśmy prawie dorośli, a takie zmuszanie nas do wysiłku jest dość dziwne. Wcale nie chodzi o zmęczenie, ale o wmawianie, że nie mamy pojęcia, po co jest nam potrzebny sport. Oczywiście, że mamy pojęcie! Czytamy dużo o sporcie w sieci, orientujemy się w tematach wielu treningów, w różnych dyscyplinach. Sportowcy to celebryci, znamy ich z Facebooka albo Instagrama. Pewnie, że WF jest dla naszego dobra, ale to może miało sens dawniej, bo ludzie mniej interesowali się uprawianiem sportu. A teraz? Są vlogi i blogi dla trenujących, jest dużo książek i stron www na ten temat. Powinniśmy mieć większą możliwość wyboru takiej aktywności, która się nam podoba. Nie każdemu chce się skakać przez kozła albo na siłę ćwiczyć przewrotów w przód. Poza tym jakoś mi się nie wydaje, żeby przez 45 minut lekcji można było nabrać kondycji. A przecież trzeba się jeszcze przebrać, później jest rozgrzewka… Ile zostaje samych ćwiczeń? Może 20 minut… Jeśli dziewczyny chcą zadbać o swoją kondycję, zapisują się do klubów fitness, a chłopacy – na siłownię, i ćwiczą we własnym zakresie. Mają swoich trenerów.

To dobrze, że jednak część młodych ludzi dostrzega zalety aktywnego trybu życia. A co zrobić z tymi, którzy są nieprzekonani? Kasia nie ma złudzeń: Ich już nie da się na siłę przekonać, bo w liceum są już dość mocno ukształtowani. Chodzą na WF, muszą zaliczyć ten przedmiot, ale tak naprawdę nie odnoszą żadnych korzyści. Część kombinuje ze zwolnieniami lekarskimi albo od rodziców… Takich ludzi nie ma sensu na siłę męczyć.

W pułapce schematów

No cóż, można polemizować ze słowami Kasi, czy rzeczywiście nie warto usilnie zachęcać dzieci, zwłaszcza tych najmłodszych, do umiarkowanego wysiłku fizycznego. Niemniej jej słowa w pewnym stopniu pokrywają się z rezultatami badań przeprowadzonych przez NIK, o których była wcześniej już mowa. Wynika z nich, że aż 1/4 uczniów jest przekonana, iż lekcje WF-u to uciążliwy obowiązek, który nie ma wpływu na rozwój sprawności fizycznej. Uczniowie zarzucali nauczycielom szablonowe prowadzenie zajęć oraz preferowanie gier zespołowych i ćwiczeń gimnastycznych. Możliwość wyboru rodzaju dyscypliny sportu miała mniejszość spośród ankietowanych uczniów (15% szkół podstawowych, 44% gimnazjów). To powinno dawać do myślenia wszystkim pedagogom, którzy są odpowiedzialni za wychowanie fizyczne w szkołach każdego stopnia.

Siła pozytywnych wzorców

Co powinni robić nauczyciele, aby zachęcić młodzież do aktywności fizycznej? Na pewno rygor i przymus to nie najlepsze rozwiązania. Mogą wręcz prowadzić do wzmożonego oporu i coraz większego bagatelizowania sportu w życiu codziennym. A co z przemawianiem do rozsądku? Młodzież z gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych nie lubi moralizatorstwa. Trudno więc „kupić ją” tradycyjnymi pogadankami na temat szkodliwości statycznego trybu życia – przed komputerem czy telewizorem.

Może jednak zaryzykować, sięgając do pozytywnych przykładów, które są obecnie popularne w mediach społecznościowych? Znani sportowcy to celebryci, którzy goszczą na najważniejszych salonach świata. Stać ich na wiele – dosłownie i w przenośni, bo mają ogromne wpływy. Gdzieś to wszystko miało jednak swój początek… Wielu sportowców, poprzez promowanie aktywności w mediach społecznościowych, przyczynia się do upowszechniania zachowań prozdrowotnych; inni udzielają się w fundacjach wspierających rozwój sportu. Szkoda by było nie wykorzystać takich pozytywnych przykładów w przekonywaniu młodzieży do aktywności fizycznej.

Laptop albo tablet na lekcjach WF-u? Dlaczego nie! W internecie można znaleźć wiele kanałów sportowych, na których są prezentowane ćwiczenia z różnych dyscyplin. Tutaj również można skorzystać z autorytetu popularnych trenerów. Każdy sposób jest dobry, jeśli będzie można osiągnąć zakładany cel, czyli zmotywowanie uczniów do treningu.

Czy zawsze trzeba trzymać się ściśle rozpisanego planu zajęć? W przypadku lekcji wychowania fizycznego nie jest to konieczne. Zawsze warto zapytać uczniów, jaką aktywność preferują. Oczywiście zajęcia WF-u nie powinny się zamieniać wyłącznie w pogadanki, ale wymiana myśli na pewno ułatwi kontakt między nauczycielem a uczniami. Ci ostatni powinni mieć przeświadczenie, że ruch może sprawiać przede wszystkim dużo radości, a wymierne korzyści przyjdą z czasem.

A co z rodzicami?

Postawy kształtowane w szkole rzutują na całe późniejsze życie, niemniej największą siłę oddziaływania na dziecko wywierają rodzice. To oni są dla dziecka pierwszym autorytetem i wzorcem do naśladowania. Tymczasem okazuje się, że część rodziców nich nie tylko przymyka oczy na uchylanie się od aktywności fizycznej swoich dzieci na lekcjach WF-u, ale wręcz je popiera. Zwolnienia pochodzące wprost od rodziców stanowią całkiem spory odsetek wszystkich absencji na zajęciach wychowania fizycznego; w zależności od rodzaju szkoły, waha się on w granicach 20–30%. Również większość zwolnień lekarskich jest inspirowanych przez rodziców, którzy chcą przecież „dobra” dla swoich pociech. Czy naprawdę jednak takie działanie wychodzi na dobre? To pytanie retoryczne. Wiadomo bowiem, że przeciwwskazania do uprawiania sportu na lekcjach WF-u są tak naprawdę nieliczne, a unikanie aktywności fizycznej może nieść za sobą bardzo poważne konsekwencje zdrowotne.

Potrzeba porozumienia. I zrozumienia

Nie da się wypracować u młodego człowieka chęci do aktywności fizycznej, jeśli nie będzie miał żadnej motywacji. Nie można mówić o motywującym systemie zajęć, który opiera się np. na nielubianych, powtarzanych od lat i skostniałych schematach. Jeśli nauczyciele nie będą otwarci na nowe trendy (np. koszykówka uliczna, elementy parkour, sztuki walki, fitness), zachęta do uprawiania sportu będzie niewielka. Wychowanie fizyczne wciąż będzie postrzegane w kategoriach uciążliwego przymusu. W takich wypadkach raczej trudno o niewymuszony entuzjazm…

Z kolei rodzice powinni mieć świadomość, że pochopne „rozgrzeszanie” dzieci z nieobecności na WF-ie jest niewłaściwe i krótkowzroczne. I nie chodzi wyłącznie o brak aktywności fizycznej. To również bardzo zły przykład dydaktyczno-wychowawczy.

Bolączką systemu wychowania fizycznego jest powszechny brak zrozumienia. I tak: uczniowie nie rozumieją, po co im ta „strata czasu”, nauczyciele nie nadążają za preferencjami młodych ludzi, a rodzice – nie doceniają wartości szkolnego wymiaru sportu. Jak widać, jest wiele do zrobienia. Czy można spojrzeć optymistycznie w przyszłość? Tak, bo aktywność fizyczna zdobywa coraz większą rzeszę zwolenników. Wystarczy popatrzeć na liczbę młodych ludzi, którzy biorą udział w biegach ulicznych i innych imprezach sportowych. Siłownie i kluby fitness pękają w szwach. Co więc z tym WF-em w szkołach? Tak naprawdę nie jest taki straszny. A może być jeszcze bardziej przyjemny. Wszystko przed nami!

Tekst: Michał Mikołajczak

Oceń