Together Magazyn » Aktualności » Szybciej, lepiej, skuteczniej – matryca utalentowania

Szybciej, lepiej, skuteczniej – matryca utalentowania

„Dzień dobry, jaki ma Pani talent? – usłyszałam kiedyś takie pytanie i do dzisiaj szukam na nie odpowiedzi. Bo czym jest ten „jakiś talent”? Jednym z zadań mojej pracy jest odkrywanie talentu, ale co właściwie i jak mam odkrywać?

Talent, ale… co to takiego?

Czy spotkałam już na swojej drodze dziecko wybitnie uzdolnione, czy termin ten jest tożsamy z talentem? Ot, takie moje pedagogiczne dylematy. Chciałabym temat talentu potraktować poważnie, aby nie przeoczyć iskry Bożej w moich podopiecznych, a w Państwa dzieciach. Jakie są zatem niezbędniki talentu? Co w tym obszarze ma do powiedzenia moja ukochana psychologia? No właśnie, niezbyt wiele, a do tego mówi bardzo chaotycznie. Aby ją nieco obronić, dodam, że chyba nie ma w naukach społecznych bardziej nieokreślonego i trudnego do uchwycenia terminu.

W psychologii pojawiły się jednak próby ustalenia warunków mających duże znaczenie w kształtowaniu talentu. Pani Psychologia wspomina tu o całym zespole pewnych cech, które wspólnie składają się na obraz osoby utalentowanej. Co zatem ma „na wyposażeniu” wybitny talent? Wysoki poziom uzdolnień specjalnych i twórczych, iloraz inteligencji powyżej przeciętnej, odpowiednią strukturę osobowości zabezpieczającą efektywność działania, często wbrew przeciwnościom, aktywność własną, środowisko społeczne sprzyjające rozwojowi uzdolnień oraz czynnik losowy (trochę szczęścia).

Jaś, czyli człowiek utalentowany

Na podstawie wcześniejszego opisu stwórzmy utalentowanego Jasia. Nasz Jaś urodził się w rodzinie, która od samego początku rozwijała jego potencjał, zapewne angażując się w zachowania antycypacyjne, czyli troszkę „ponadrozwojowe”. Być może mama mówiła do niego dojrzałym tonem głosu, a tata od małego zachęcał go do podejmowania własnej aktywności w eksplorowaniu świata, budując wspólny karmnik. Jasio zaczął dorastać, był wraz z mamą na koniach, obejrzał kilka bajkowych superprodukcji w kinie, prowadził samochód, siedząc tacie na kolanach, a także był w swoim ulubionym zoo. Od czasu gdy skończył dwa latka, zadawał dorosłym mnóstwo pytań. Zaczął mówić wcześnie, wszystko go ciekawiło. Babcia Krysia mówiła o nim, że jest rezolutny.

Jasio poszedł do szkoły, gdzie mu się nie podobało. Często mówił, że w szkole nie ma tego, co go interesuje, jednak dobrze sobie w niej radził. Preferował raczej kontakt ze starszymi dziećmi, bo jak mówił – wolał mądrzejszych. Bawił się w absolutnie przecudny sposób – raz był piratem, raz żołnierzem, a innym razem – konstruktorem wynalazków zmieniających świat. O Jasiu mówili że jest „Zosią Samosią”, zdecydowanym indywidualistą, który woli pracować samodzielnie. Czy wspomniałam, że Jasio szybko nauczył się czytać i pisać, a w szkole się nudził, zwłaszcza na lekcjach powtórkowych…? Jasio nie był jednak zadowolony ze swoich osiągnięć. Od wczesnych lat był perfekcjonistą, lubił robić kilka rzeczy naraz, co, o dziwo, nie wpływało na jakość wykonania i pogorszenie koncentracji.

Co można powiedzieć o osobowości Jasia? Od zawsze był wrażliwy, denerwowała go niesprawiedliwość, wcześnie zaczął poszukiwać sensu w samym sensie. Rodzice mówili o Jasiu, że nie cierpi żadnej, nawet najmniejszej krytyki, wciąż żąda pochwał i nie znosi porażek. Mówili także o niezwykłym, nieco specyficznym poczuciu humoru Jasia; wyczuwał on najmniejszą ironię i sprawnie posługiwał się „czarnym humorem”, co świadczyło o jego nieprzeciętnej inteligencji.

Okres dorastania był prawdziwym koszmarem dla rodziców Jasia. Obniżyła się jego sfera poznawcza, wzrosło niezadowolenie z siebie i otoczenia, nie wspominając już o ocenach, bo to wstyd. W okresie liceum Jaś przypomniał sobie o zamiłowaniu do zwierząt. Zaprosił ponownie rodziców do zoo, bo dawno tam nie byli. Wówczas uzmysłowił sobie, że ma niebywałą wiedzę o różnorodnych gatunkach zwierząt, był także dobry z biologii. Nie było więc dużym zaskoczeniem, że zdał na weterynarię.

Jasio miał duże zdolności przywódcze, co nie podobało się jego kolegom z piaskownicy, jednak zyskało na znaczeniu u jego partnerów biznesowych oraz dorosłych przyjaciół. Jan był cenionym przyjacielem i dużym autorytetem w środowisku weterynarii. Prowadził własną przychodnię weterynaryjną, a także aktywnie angażował się przeciwdziałanie krzywdzenia zwierząt. Cechowała go wysoka moralność i absolutne poświęcenie dla sprawy, nie znosił jednak wykonywać cudzych poleceń, zwłaszcza tych, które uważał po prostu za… głupie. Krytyczny umysł Jana była nadzwyczaj rozwinięty. Postanowił założyć swoją fundację na rzecz zwierząt, nazwał ją nader kreatywnie i opracował wiele niebanalnych form pomocy zwierzętom. Czy wspominałam już, że Jan stworzył kilka aplikacji dla zwierząt, a jego drugą pasją było programowanie…? Czy w tym wszystkim Jan znalazł czas na życie rodzinne? Znalazł! Dzięki dobrej organizacji czasu, jest ojcem Stasia. Teraz już zabiera go do zoo i na konie.

Dobre wzorce i wsparcie – podstawa sukcesu

Poprzez historię Jasia, a później Jana, chciałam pokazać główne cechy osoby utalentowanej. Jaś miał dużo szczęścia – urodził się w świadomej, kochającej rodzinie i sam taką stworzył, starając się rozbudzać w swoim synu ciekawość świata. Jak już była wcześniej mowa, Jaś był dobrym przyjacielem, angażującym się w ważne sprawy. Nie był zarozumiały, nie wywyższał się ponad innych, chętnie dzielił się swoimi umiejętnościami i możliwościami. Jak ukształtowała się tak wartościowa jednostka? Przede wszystkim dzięki dobrym wzorom naśladowczym – ciepłej babci Krysi, mamie i tacie, którzy darzyli się szacunkiem i doceniali codzienność. Poszukiwali też w Jasiu talentu. No właśnie, jak to robili? Czujnie obserwowali rozwój Jasia i starali się go wspierać. Prezentowali także podejście humanistyczne, przyjmując założenie, że każdy człowiek ma coś w sobie, co definiuje go jako jednostkę zdolną do rozwoju pozytywnych cech, ale jednocześnie potrzebującą odpowiednich warunków ku pełnemu rozwojowi. A zatem stwarzali mu warunki, dzięki którym przeobraził się z larwy w motyla.

Wystarczy tylko inteligencja?

Postawmy sobie jeszcze pytanie: czy Jan osiągnął życiowy sukces wyłącznie dzięki wysokiemu poziomowi inteligencji? Odpowiedzi poszukamy w badaniach nad relacją pomiędzy inteligencją a powodzeniem życiowym, które przeprowadzili Lee Terman i Melity Oden. Badania nad powodzeniem życiowym dzieci o wybitnej inteligencji prowadzono przez 40 lat. Wybrano grupę 1528 osób o IQ co najmniej 140. Wiele z nich ukończyło studia wyższe, uzyskało tytuły naukowe i zdobyło wysokie kwalifikacje. Pod względem osiągnięć mierzonych liczbą publikacji (naukowych, technicznych, literackich) badana grupa przewyższała dziesięciokrotnie grupę kontrolną. Jednak nie wszystkie dzieci z grupy zdolnych 11-latków osiągnęły powodzenie w życiu. Terman podjął dodatkowe badania – wybrał 150 osób o najwybitniejszych i 150 osób o najmniejszych osiągnięciach. I cóż się okazało? Osoby o znaczących osiągnięciach charakteryzowały się lepszym zdrowiem psychicznym, wyższą stałością emocjonalną i większym przystosowaniem społecznym. Największy kontrast między obiema grupami wystąpił w przystosowaniu emocjonalnym, przystosowaniu społecznym i potrzebie osiągnięć. A zatem badania Termana dostarczyły dowodów na to, że nie tylko inteligencja, lecz także cechy osobowości, w tym głównie cechy dominujące w tzw. inteligencji emocjonalnej oraz inteligencji społecznej, współdeterminują powodzenie życiowe.

Warunki rozwoju umiejętności społecznych

Tu należy powrócić do kompetencji emocjonalno-społecznych, niebywale ważnych w kształtowaniu tak zwanego życiowego powodzenia. Nasze umiejętności społeczne, wynikające z inteligencji emocjonalnej i społecznej, są wyraźnym predyktorem życiowego powodzenia. Jak zatem je rozwijać u naszej pociechy?

Warunek 1

Pomóż dziecku w nazywaniu własnych stanów/emocji.

Warunek 2

Opowiadaj o swoich uczuciach na co dzień.

Warunek 3

Nie zaprzeczaj uczuciom dziecka.

Warunek 4

Wplataj w zabawę naukę odczytywania i nazywania uczuć.

Warunek 5

Ucz dziecko wyrażania własnych potrzeb.

Warunek 6

Nagradzaj, doceniaj postępy dziecka – chwal je!

***

Na koniec chciałabym przytoczyć poruszającą rozmowę mistrza z uczniem. „Pewien człowiek odwiedził mistrza, chcąc zostać jego uczniem. W rozmowie mistrz powiedział mu:

– Możesz ze mną zamieszkać, ale nie staraj się za mną iść.

– Za kim więc mam iść?

– Za nikim. W dniu, w którym pójdziesz za kimś, przestaniesz iść za prawdą i być sobą”.

Tekst: Iwona Woźniewska

Oceń