Together Magazyn » Aktualności » Sopockie Uszakowo

Sopockie Uszakowo

Urocze i słodkie przytulanki bywają jednymi z najczęściej porzucanych zwierząt. Wypuszczone do lasu wcale nie odzyskują wolności i szczęścia. Dla udomowionych i pozostawionych na pastwę losu królików oprawcą bywa osiedlowy kot i koła samochodów. Pomoc kłapouchom niesie sopockie Uszakowo. Miejsce, w którym zapominają o bezdomności, otoczone troskliwą opieką i zainteresowaniem opiekunów.

Żywe pluszaki na śmietniku

Nikt z nich nawet nie podejrzewał, że udzielana długouchym pomoc zacznie się dziać na tak dużą skalę. Historię Stowarzyszenia Pomocy Królikom zaczęła pisać dwójka ludzi, którzy opiekowali się chorymi królikami ze sklepów zoologicznych. Cieszące oko odwiedzających, często cierpią w klatkach. Zbyt szybko oddzielone od matek, z zerowym systemem odporności, bez przystosowania do samodzielnego życia. Maluchy mające 3-4 tygodnie są bardzo podatne na zachorowania. Szybko przestają cieszyć gawiedź i lądują w lesie, śmietniku, piwnicy… Bez szans na przeżycie. Bezdomność królików przyjmowana jest z zaskoczeniem. Temat wydaje się daleki i – jak podkreślają zaangażowani w pomoc – często bagatelizowany.

– Królik zajmuje trzecie miejsce wśród najczęściej porzucanych zwierząt w Polsce. W okresie wakacji i świąt zdarza się, że plasuje się zaraz za psem. Nagłaśnianie roli Uszakowa sprawia, że coraz częściej opiekunowie przynoszą króliki do nas, chociaż wciąż jeszcze mamy do czynienia z myślą, że jeśli wypuścimy go do lasu, to zwrócimy mu wolność, pozbywając się kłopotu – wyjaśnia Ania Wójtowicz-Bandziak, koordynator sopockiego Uszakowa i inspektor do spraw adopcji i interwencji.

Dobrymi chęciami piekło wybrukowane

Udomowione zwierzę nie jest w stanie poradzić sobie na wolności. Będąc najniżej w hierarchii, staje się ofiarą drapieżnika. Pod opieką sopockiego oddziału Uszakowa jest obecnie około 30 królików. Rekordem były 103 kłapouchy, które rezydenci przejęli z makabrycznego transportu z Berlina.
– Miała być kraina mlekiem i miodem płynąca. Pomysł na króliczą wioskę wymyśliła sobie Polka mieszkająca w Niemczech. Spakowała zwierzaki do kartonów, upychając je piętrowo, bez wody oraz jedzenia i wysłała w podróż do Bojana, gdzie planowała wynająć dom. Po otwarciu pudełek zobaczyliśmy makabryczny widok. 30 sztuk w jednym, bez kończyn i uszu, z pogryzionymi ciałkami… Miał być raj na ziemi – wspomina pani Ania.

Leczenie kiły, pasożytów, wszy, pcheł, ropni, owrzodzenia narządów płciowych oraz chorób wewnętrznych u berliniaków i berlinek, jak pieszczotliwie nazywają je w Uszakowie, zakończyło się po roku. Największym sukcesem jest, że znajdują na bieżąco domy.

Wolontariat z długimi uszami

Praca w Uszakowie to wolontariat. Miłośnicy królików znajdują czas dla podopiecznych po pracy i obowiązkach. Dyżurują popołudniami i wieczorami. Sprzątają, karmią, leczą i wożą do weterynarza, który specjalizuje się w zajęczakach. Nadzorują zamówienia, dbają o pieniądze potrzebne do funkcjonowania zwierzaków, szukając stale chętnych do wsparcia darczyńców.

– Mimo że królik to małe zwierzątko, mamy co robić – śmieje się pani Anna. Codzienna opieka i działania związane z funkcjonowaniem Uszakowa inspirują kolejnych miłośników, którzy okazując serce i troskę, przyłączają się do sopockiej ekipy.

Królik, nie króliczek

Uszakowo stawia na kampanie prowadzone w social mediach. Posty mają charakter informacyjny i edukacyjny. Stowarzyszenie ma na celu dotarcie do jak największej liczby osób, dzięki czemu statystyki króliczej bezdomności i poniewierki spadają. Pomagają w procesie adopcyjnym i ratują, gdy sytuacja losowa zmusza do oddania małego przyjaciela.


Uszakowo walczy ze stereotypem, że królik jest pięknym, małym, pluszowym zwierzątkiem do przytulania. Miniaturka żyje od 8 do 12 lat, dlatego organizowane przez stowarzyszenie kampanie pokazują, jak duża to odpowiedzialność. Mało kto zdaje sobie sprawę, że królik miewa humory, nie znosi być podnoszony, a cała interakcja odbywa się wyłącznie na jego zasadach. Jeśli ma ochotę – zgodzi się na przytulanie. Brak zainteresowania okaże przytupem i ucieczką.
– Często adoptowany królik trafia do domu, w którym jest pies lub kot. Zaczyna dyktować warunki, wykorzystując strach znacznie większego lokatora – z rozbawieniem przyznaje pani Anna. Proces adopcji polega na wypełnieniu formularza i przejściu przez sito wizyty adopcyjnej, podczas której potencjalny opiekun otrzymuje sporą dawkę wiedzy na wspólny start.

Uszakowo wypracowało sobie efektywny model funkcjonowania. Zwoływaniem wolontariuszy na dyżur zajmuje się Klucznik. W sopockim oddziale jest ich 15, wspieranych przez około 30 wolontariuszy. Część z nich równolegle zajmuje się pracą koordynatora. Uszakowo, w ramach kampanii, pojawia się na wielu eventach i wydarzeniach. Drzwi stowarzyszenia są otwarte, dlatego miłośnicy mogą codziennie odwiedzać kłapouchy.

5/5 – (3 głosów)