Together Magazyn » Aktualności » Słodka strona życia

Słodka strona życia

Prawdziwe życie musi mieć słodko – gorzki smak. Każdego dnia doprawia je troską i zainteresowaniem, dbając, aby nigdy nie zabrakło najważniejszej przyprawy. Miłość nie tylko czyni cuda, ale pozwala uwierzyć, że marzenia są na wyciągnięcie ręki. O mistrzowskim przepisie na szczęście, które nie ma granic opowiada Anna Vieira – Kowiel, właścicielka brazylijskiej restauracji Pousada w Kumakach.

Anka Dudka: Ile kawałków liczy brazylijski tort?

Anna Vieira – Kowiel: Andre, Anna, 4-letnia Sofija i synek Julian, który ma 2 i pół roku. Trójmiasto od 2013 roku stało się naszym miejscem na ziemi. Jestem rodowitą gdańszczanką, którą koleje zawodowego losu rzuciły na popularne statki wycieczkowe. Na Queen Elizabeth pracowałam, jako cukiernik, a Andre za barem.

Obiecała mu Pani słodkie życie?

Z pewnością (śmiech). Niecny plan na cukiernictwo kiełkował w mojej głowie od czasów szkoły. Wymyśliłam sobie, że chciałabym pracować w każdym departamencie kuchni, po to by po zdobyciu doświadczenia, otworzyć własną restaurację. Studia w szkole gastronomicznej ukończyłam w Irlandii, finalizując je certyfikatem szefa kuchni, który wsparłam specjalizacją z cukiernictwa.

Wszystkie smaki świata?

Męża poznałam w Helsinkach, wspólnie opłynęliśmy prawie całą kulę ziemską. Ślub wzięliśmy na Karaibach. Jesteśmy razem od 6 lat.

W Polsce trudno się gotuje?

pausada kumaki
Fot: Piotr Żagiell

Były czasy uporu w kuchni. Dziewczyny w gastronomii powinny być wyłącznie kelnerkami. Stereotyp, że mężczyźni gotują lepiej zaczyna powoli upadać. Rodzice byli przerażeni, widząc finał moich marzeń w szkolnej stołówce. Za granicą znalazłam więcej możliwości. Miałam szczęście rozwijać się zawodowo pod okiem międzynarodowych kucharzy. Pracowałam z Nowozelandczykami, Amerykanami, Filipińczykami, co otworzyło mnie na smaki świata.

Multikulturowość to dla Pani norma?

Tak i dzięki temu moje postrzeganie świata zupełnie się zmieniło. Widzę szerzej, mniej szereguję w kuchni i w życiu. Zderzenie z inną kulturą powoduje wielką ciekawość, nie obawę, czy negację.

Co oznacza Pousada?

Miejsce, w którym podróżując możesz się zatrzymać i dobrze zjeść. Bez obaw zostawiając przed nim konia. Pousada jest brazylijskim odpowiednikiem polskiej gospody, w której kiedyś podróżnicy mogli zjeść, odpocząć i zadbać o wierzchowca.

Kumaki były gotowe na brazylijskiego męża?

Zaskoczone, ale z efektem wow. Nawet teraz, po 6 latach tłumacząc moje nazwisko większość osób jest zdziwiona. Brazylijczyk to wciąż egzotyka w każdym calu.

Dzieci są dwujęzyczne?

Operują trzema językami. Z Andre porozumiewamy się w angielskim, z dziećmi głownie po polsku, ale staramy się przemycać portugalski. Zwraca na to uwagę rodzina męża, dlatego czytam dzieciom bajki i książki w tym języku. Chłoną, jak gąbki.

Nazwiska też oba?

Oczywiście. Panieńskie nazwisko matki męża i moje. To brazylijski układ członów.

Andre mówi po polsku?

Tak, ale unika tego w mojej obecności. Straszna ze mnie żona, która poprawia każdy błąd gramatyczny i zwraca uwagę na poprawność. Znajomi i klienci chwalą go, oceniając poziom języka jako bardzo dobry.

Dookoła świata z metą w Polsce?

Do zacumowania w Polsce skłoniła nas chęć do zrealizowania marzenia o restauracji. Naszej wspólnej, na naszych zasadach. Było to możliwe, ponieważ rodzice prowadzą pod Gdańskiem stadninę, więc wspólny pomysł sprzyjał działaniom.

Przekonywała Pani miejscowych do męża?

Przyjęli nas z dużym zaciekawieniem. Obydwoje nieźle ich zaskakiwaliśmy, co widać na przykładzie kuchni brazylijskiej. Smaki są bardzo podobne. Mięsa pieczone na ogniu do złudzenia przypominają nasze grille. Na początku zawsze jest lekki strach, ale po chwili okazuje się, że zupełnie niepotrzebnie. Odnalazłam się w tej kulturze ja, dziewczyna, która urodziła i wychowała się na gdańskiej Zaspie. Na szczęście lokalne ramiona szybko otworzyły się dla Andre.

Religia nie stanęła na przeszkodzie?

Brazylia pod tym względem, to jedno z najbardziej podzielonych miejsc na świecie. Rodzina Andre to chrześcijanie. Mimo, że jestem katoliczką, to jednak ich praktyki były dla mnie odrobinę inne. Szokiem okazały się święta Bożego Narodzenia, gdzie zamiast usiąść przy jednym stole pod krawatem i w sukience, mieliśmy wigilię, która zaczynała się o północy imprezą Churrasco w basenie. Kąpielówki, piwo, jedzenie mięsa i jeden wielki 3-dniowy festiwal zabawy. Brazylijczycy traktują religię zdecydowanie na luzie.

Trójmiejski biznes sprzyja obcokrajowcom?

Sprzyja hamulec ze strony najbliższych. Po zejściu ze statku chcieliśmy obydwoje rzucić się w wir pracy, aby nasza Pousada, jak najszybciej zdobyła popularność. Studziła nas moja mama, której doświadczenie okazało się nieocenione. Ten start z kopyta nie wzbudził zaufania. Polacy nie znają i chyba nie czuli potrzeby rozsmakować się w Brazylii. Nie chcieliśmy korzystać z kampanii reklamowej, bazując głównie na zadowolonych klientach. Czas musiał upłynąć. Rekomendacje zrobiły swoje i z radością witamy stałych gości, którzy przyciągają kolejnych. Z drugiej strony było to wielkie szczęście. Kilka lat temu z pewnością popełniłabym wiele błędów, a tak dzięki pracy, udaje nam się prowadzić kuchnię na poziomie, o jakim marzyliśmy.

Dlaczego nie w Brazylii?

Andre wiedział, że administracyjno – prawne realia to w praktyce wolna amerykanka. Sytuacja polityczna mocno odbija się na prowadzonych działalnościach. Korupcja, oszustwa i urzędnicza niechęć są chlebem powszednim. Polska jest bardziej uporządkowana.

Pomysł na wychowanie taki sam?

Uważam męża za stanowczego i konsekwentnego w dążeniu do wychowania dzieci na porządnych ludzi. Z kolei jego zdaniem, ja jestem za miękka. Zdarzyła się nam scysja, że trzy języki to za dużo do udźwignięcia, o czym przekonałam Andre na moim przykładzie. Model wychowania dotyczący codziennych spraw jest kulturowo bardzo zbliżony, więc jedynie punkt widzenia kobiety versus mężczyzny może powodować różnicę zdań. Jako młodzi rodzice uczymy się na własnych błędach.

Brazylia nie kryje już tajemnic?

Fot. Piotr Żagiell

Staramy się jeździć co dwa lata. Rodzina Andre za to chętnie bywa w Polsce. W tej chwili są kuzyni korzystający z wakacji. W Brazylii ważne są spotkania z bliskimi. Potrafimy w ciągu tygodnia widzieć się kilka razy. W każdą niedzielę jeść razem śniadania i obiady. Ta tradycja jest niespotykana dla Polaków. Mąż nauczył mnie, że zawsze można mieć czas dla rodziny. Więź jest istotna, a najlepsza zabawa zdarza się w dużej grupie.

Co na to dzieci?

Kochają ten kraj! Sofijka jest prawdziwą Brazylijką. Ciemnoskóra, o ciemnych oczach i włosach, zupełnie niepodobna do mnie. Uwielbia, gdy jest gorąco i tęskni za domkiem letnim babci i kąpielami w basenie. Julek jest bardziej polski – wybiera zimną wodę w wannie i zdarza się, że stroni od nadmiaru słońca. Wiem, że obydwoje czują się w kraju męża doskonale. Ma na to wpływ kochająca rodzina. Od razu czujesz się tam, jak w domu. Wielka otwartość, radość, wyciągnięte ramiona i multum pysznego jedzenia podawanego z miłością. Zawsze wyjeżdżamy ze smutkiem.

Okiełznała Pani brazylijski temperament?

Od lat próbuję. Przez cały czas staramy uczyć się siebie i kompromisu, jaki jest potrzebny w małżeńskiej relacji. Brazylijskie telenowele to nie fikcja, nie ma w nich krztyny przesady. Idealnie odzwierciedlają obyczaje. Zazdrość o błahostki to kulturowa norma. Złość, nagłe wybuchy emocji są na porządku dziennym. Sofija przejęła je po tacie. Z głośnego śmiechu potrafi nagle wpaść w niesamowitą chandrę, bo coś nie wyszło.

Taniec mają we krwi?

Nas połączył taniec. Na parkiecie w helsińskim klubie zrobiłam pierwszy krok porywając go do tańca

Wypadało?

Tego nie wiem. Raz w kozie śmierć! Rozpłynęłam się od razu w ramionach Andre. Wielka miłość trwa. Jesteśmy nierozłączni.

Brazylijczycy kochają aż po grób?

Wydaje mi się, że tak. Temperament powoduje, że moc miłości jest niesamowita. Wszystko zależy od matki. Dony, która mężczyznę wychowała.

Kto jest głową rodziny w Brazylii?

Zawsze kobieta. W domu Andre mama scala rodzinę. Łączy biznes z pasją i domem. Siła i niezależność brazylijskich kobiet jest inspirująca. Są energiczne, skore do nowych rzeczy. Obserwuję je i mam wrażenie, że nie bywają zmęczone. Życie je napędza do działania. Mam szczęście, ponieważ założyłam rodzinę z mężczyzną, który wie co to troska i szacunek.

Synowa będzie szczęściarą!

Z pewnością. Gorzej, jaką ja będę teściową. Obie nasze mamy to mocne osobowości, więc pozostaje mi wierzyć, że stanę się mieszanką doskonałą. Większe tarapaty wróżę chłopakowi naszej córki. Andre już ostrzy noże na samą myśl o nim. To właśnie ta osławiona brazylijska zazdrość.

Wywiad i tekst: Anka Dudka

5/5 – (1 głosów)