Together Magazyn » Aktualności » Prędkość światła

Prędkość światła

Nie jest dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem praca z prędkością światła. Prawie piętnaście lat temu, na studiach, założyłem stowarzyszenie o takiej nazwie. Działaliśmy reakcyjnie, szybko, bezkompromisowo. Rzucaliśmy się na główkę do pustego basenu, licząc na to, że nim sięgniemy dna, wypełni się on wodą. I zwykle wypełniał się wodą, choćby do połowy, czasem po kostki, w każdym razie nadal żyjemy.

Miałem wtedy dwadzieścia kilka lat i silne poczucie tego, że mój czas jest bardzo ograniczony (nadal mam to poczucie) i że to, co zdołam w tym czasie zrobić, będzie moje. Środkami, jakie mam, i w czasie, jakim dysponuję. To, czego nie zrobię, będzie bezpowrotnie stracone. Nie było czasu na wątpliwości czy półśrodki. Jako młody aspirujący reżyser zapraszałem do współpracy w małych salkach akademii teatralnej w Barcelonie gwiazdy teatru i telewizji, a sam bez kompleksów (ktoś powiedziałby: bezczelnie) oferowałem się wielkim artystom katalońskim jako asystent, lalkarz, reżyser. Tak poznałem Sergiego Belbela czy Oriola Broggi (w Katalonii każdy teatroman wie, kim są ci panowie), skakałem na głęboką wodę Narodowego Teatru Katalonii (choć wolę moje osobiste porównanie do pustego basenu), gdzie robiłem sceny teatru cieni na trzydziestometrowym ekranie, byłem wszędzie, robiłem wszystko, próbowałem kończyć trzy lata studiów w czasie rocznego stypendium.

Idea prędkości światła wracała do mnie w życiu kilkakrotnie. Dość namacalnie odczułem ją, realizując Lekcje Niegrzeczności w Wybrzeżu, gdzie aktorzy konfrontowali się z publicznością po dwóch, trzech próbach czytanych. Występowali w coraz to bardziej, z lekcji na lekcję, rozbudowanej inscenizacji, aż do formy niemal w pełni gotowego spektaklu. Mnożyłem pomysły na to, co zrobić, żeby bez pamięciowego opanowania tekstu przez aktorów wprowadzić akcję, interakcję, zamienić czytanie w dzianie się. Próbowaliśmy improwizacji, teatru narracji, pantomimy do nagranego tekstu, różnego rodzaju teatralnych tricków. Spontaniczność i szaleństwo przerodziło się w czteroletni projekt, którego owocem były dwa spektakle do tej pory grane repertuarowo na deskach Wybrzeża. W szaleństwie bywa metoda.

Obecnie doświadczenie prędkości światła wraca do mnie w Miniaturze. Ten czas to piekło planistów. Gdybamy o przyszłości, codziennie wsłuchujemy się w postanowienia rządzących, wgapiamy się w statystyki zachorowań i staramy się sensownie reagować i planować cokolwiek, zwykle z marnym rezultatem. Pozostaje nam reagowanie na świat, bo wszystkie plany rozpadają się jak domki z kart. Szukamy możliwości, partnerów, pomysłów, pieniędzy, działamy, wymyślamy, szukamy rozwiązań dopasowanych do dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. My na przykład, poza tysiąc pięćdziesięcioma innymi projektami, w ramach ogólnopolskich przenosin sztuki teatralnej do Internetu, kręcimy serial „Papety: z ostatniej chwili”. Serial lalkowy, w założeniu bieżący, komentujący rzeczywistość i tłumaczący ją dzieciom. Serial oswajacz. Z prędkością światła powstał pomysł, scenariusz, z prędkością światła kręcimy kolejne odcinki. Od pomysłu do wypuszczenia kolejnej odsłony cyklu temat starzeje się znacznie (tydzień to wiek w warunkach pandemii), staramy się więc nadążyć za zmieniającą się rzeczywistością, pędzimy, pędzimy! Jest to szaleństwo. Czy coś się z niego urodzi?

Czuję się jak pionek na planszy, którą wywrócił jakiś niezadowolony gracz. Pędzę, czekając na nowe rozdanie i uroczyste ogłoszenie nowych zasad gry. Próbuję walczyć o to, żeby ten czas – czas jednocześnie pędu i zatrzymania – nie był czasem straconym. Dla teatru, jego zespołu i dla mnie.

Autor: Michał Derlatka

Reżyser teatralny, aktor, lalkarz, od września 2019 roku dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Miniatura. Ukończył wydziały: aktorski (PWST Wrocław) oraz reżyserii teatralnej (PWST Kraków/Wrocław), studiował też reżyserię i dramaturgię w Hiszpanii (Institut del Teatre, Barcelona). Specjalizuje się w przedstawieniach teatru formy i teatru młodego widza. Stypendysta MKiDN, wyróżniany i nagradzany lokalnie i ogólnopolsko. Wcześniej związany z Teatrem Wybrzeże, gdzie poza realizacjami repertuarowymi od 2014 prowadził cykl Lekcje Niegrzeczności, w których łamiąc konwencje oraz czwartą ścianę, dialogował z najmłodszym pokoleniem widzów na tematy osnute wokół niegrzeczności pojmowanej jako niezależność, samodzielność, inność, bycie sobą. Ma na koncie ponad 40 realizacji teatralnych (nie licząc realizacji niemal trzydziestu udramatyzowanych czytań) w Polsce, Hiszpanii, Czechach, na Słowacji oraz w Łomży; pracował po polsku, czesku, słowacku, francusku, hiszpańsku, katalońsku i angielsku. Twierdzi, że dopiero się rozkręca.

Oceń