Króliczek Bing i jego przyjaciele to prawdziwi ulubieńcy maluchów. Jednak czy z tej bajki także my dorośli możemy się czegoś nauczyć? Co o Bingu sądzi ekspertka, która zawodowo specjalizuje się w pracy z małymi dziećmi? O wadze nazywania emocji oraz akceptującym, dojrzałym rodzicielstwie rozmawiałam z psycholożką, terapeutką i pedagożką specjalną z Centrum Promyk – Magdaleną Dulębą-Basior.
Zuzanna Harmacińska: Jakie odczucia towarzyszyły Pani jako psychologowi podczas oglądania wybranych przygód Binga?
Magdalena Dulęba-Basior: Bardzo lubię tę bajkę, bo z psychologicznego punktu widzenia ma wiele wartości dodanych w kontekście rozwoju dzieci. Przede wszystkim pokazuje, że emocje, także te trudne, są w porządku i że nie należy ich tłumić. Jest tam bardzo dużo akceptacji.
Z.H.: Jaka jest według Pani rola Flopa w bajce? Kim on jest dla Binga?
M.D-B.: Flop to przykład wspierającego dorosłego, który pomaga Bingowi regulować jego emocje. Pokazuje mu, że pewne rzeczy są normalne. Pełni rolę dojrzałego rodzica.
Z.H.: Można powiedzieć, że wręcz podręcznikowo pełni rolę akceptującego dziecięce emocje dorosłego. Jest w nim naprawdę wiele anielskiej cierpliwości.
M.D-B.: Tak i to jest właśnie coś, co jest niesamowicie istotne w wychowywaniu dzieci. W ten sposób uczymy je akceptacji emocji, które przeżywają i że są one w porządku. Czasem nam dorosłym może być ciężko, nie muszą nam się podobać pewne zachowania dzieci – ale najważniejsze jest to, by nie zaprzeczać ich emocjom. W życiu zdarzają się sytuacje, gdy na przykład zabieramy dziecko w nowe miejsce i myślimy, że będzie zachwycone. Ono z kolei wydaje się być znudzone lub niezadowolone. Czasem pod tym wszystkim kryje się dziecięcy lęk, o którym maluch nam nie mówi. Taka rola nas dorosłych, by podobnie jak Flop, starać się za każdym razem wejść w świat emocji dziecka i go zrozumieć. To bardzo ważne.
Z.H.: Rozmawiałyśmy przy okazji Sonica na temat tego, że rodzic powinien być obecny przy oglądaniu bajki przez dziecko – m. in. w roli przewodnika, który wskazuje dobre postawy. Czy Flop, jako uosobienie dojrzałego emocjonalnie dorosłego, może obecność rodzica w jakimś stopniu zastąpić?
M.D-B.: Flop może w pewnym stopniu pełnić rolę postaci tłumaczącej różne sytuacje, ale zachęcam, by rodzic przynajmniej jednym uchem zawsze słuchał bajki. Dziecko może nam zadać później pytanie o konkretną sytuację, ukazaną w świecie Binga i warto być otwartym na takie interakcje.
Z.H.: Czy wspólne oglądanie przygód Binga wraz z dziećmi także dorosłych może czegoś nauczyć?
M.D-B.: Jak najbardziej, przede wszystkim akceptującej postawy rodzicielskiej. Warto podkreślić, że to też nie jest postawa bez granic. Rodzic tworzy pewne zasady, które dziecko powinno przestrzegać, ale zarazem akceptuje emocje, które u dziecka się pojawiają. To przykład wychowania w duchu pozytywnej dyscypliny. Ja sama przyglądałam się z ciekawością Flopowi i temu, z jaką cierpliwością potrafi podejść do różnych zachowań Binga. Zdaję sobie sprawę, że jest to trudne w realnym życiu – wracamy z pracy, jesteśmy zmęczeni, różne sytuacje mają miejsce i czasem trudno jest mieć w sobie tyle życzliwości i cierpliwości, ile ma Flop.
Z.H.: Czy według Pani bajka będzie odpowiednia dla 3-letniego dziecka?
M.D-B.: Myślę, że tak, tym bardziej, że są tam często poruszane treści edukacyjne adekwatne dla tego wieku np. mieszanie kolorów i budowanie kształtów. Dla mnie istotna jest także odpowiednia dla 3-letniego dziecka długość każdego odcinka. Dziecko w tym wieku może spokojnie obejrzeć 1-2 odcinki dziennie bez przerywania. To odpowiedni czas, jaki może spędzić przed monitorem.
Z.H.: A jaką według Pani funkcję mają krótkie podsumowania na końcu każdego odcinka? Pozwalają dzieciom usystematyzować wiedzę?
M.D-B.: Tak, my jako dorośli też lubimy podsumowania. Bing zawsze opowiada
o wydarzeniach i nazywa przy tej okazji emocje – była taka sytuacja, poczułem wtedy np. rozczarowanie, następnie poradziliśmy sobie z tym w taki i taki sposób. Dzieci w tym przedziale wiekowym mają często trudność z postrzeganiem całości, mogą nie wychwycić wszystkich aspektów historii. Takie podsumowanie może im bardzo pomóc
w ułożeniu całej opowieści w głowie.
Z.H.: Jak ważne jest nazywanie emocji w kontekście rozwoju emocjonalnego 3-latka?
M.D-B.: Nawet dorośli często mają z tym problem, więc co powiedzieć o takim maluchu, który tak naprawdę dopiero w tym wieku zaczyna wchodzić w świat tworzenia i interpretowania uczuć. Po pierwsze, jak coś nazwiemy, to wywołuje to mniej niepokoju. Nazwanie tego, co się z nami dzieje, daje poczucie bezpieczeństwa.
Warto wspomnieć, że dzieci lubią nie tylko standardowe nazewnictwo uczuć jak zły, smutny, wesoły, ale też te bardziej rozbudowane jak rozgniewany, zirytowany. Dzięki temu wiedzą później, że to „buzowanie w ciele” jest konkretną emocją, którą mogą nazwać, określić. Gdy pracuję później z nastolatkami, widzę, że bardzo często są w stanie nazwać 3-4 emocje i to jest koniec ich wiedzy na ten temat. Rozbudowane nazewnictwo w kwestii odczuć jest jednym z największych walorów bajki o przygodach Binga.
Zobacz, dlaczego Bing jest wyjątkowy