Kolorowe stroje, sombrero, muzyka pełna pasji i emocji, fasola, kukurydza, czekolada, chili, tortille i tequila. To pierwsze skojarzenia, które przychodzą na myśl o Meksyku. To kraj, w którym znajdują się zarówno tętniące życiem miasta, jak i małe wioseczki. Jest to najludniejsze państwo hiszpańskojęzyczne na świecie. Kraj ten zamieszkują głównie Metysi, Indianie oraz ludność pochodzenia europejskiego z przewagą Hiszpan. Meksyk, z racji tego, że jest dużym państwem, jest bardzo zróżnicowany i to niemalże pod każdym względem. Jest tam zarówno bieda, jak i bogactwo. Jak zatem wygląda dzieciństwo w tym kraju pełnym kontrastów?
W mieście i w osadzie
Zupełnie inaczej wygląda życie w wielkim mieście, a inaczej w małej osadzie. Wiele zależy od statusu społecznego. Wobec tego dzieciństwo małych meksykanin różni się od siebie w zależności od miejsca zamieszkania i zamożności rodziców. Meksykanie preferują model rodziny wielodzietnej. Ponadto często spotyka się domy wielopokoleniowe, gdzie szczególnie pielęgnuje się więzi rodzinne.
Większość dzieci rodzi się w szpitalach, w większych miastach popularne są cesarskie cięcia. To, co zdecydowanie nie jest na topie, to karmienie piersią, którego odsetek jest na zadziwiająco niskim poziomie. Karmienie mlekiem szybko się kończy, bo już po 6 miesiącu życia malucha jest rzadkością. Dzieci zazwyczaj nie mają w Meksyku specjalnych względów kulinarnych, dostają po prostu mniejsze porcje pożywienia dorosłych i to od momentu, gdy skończą pół roku!
Mamá mexicana z krwi i kości wie więcej i lepiej niż jej mąż, dlatego, gdy maluszek skończy roczek, w sprawie dziecka mężczyzna nie ma za wiele do gadania. Maluch po urodzeniu otrzymuje nazwisko ojca oraz nazwisko panieńskie matki. Urlop macierzyński trwa 12 tygodni, po tym czasie dziećmi opiekują się zwykle babcie. Maluchy długo śpią ze swoimi rodzicami w jednym łóżku, mamy chętnie też usypiają dzieci w hamaku. Gdy dziecko zachoruje, często korzysta się z usług znachorów. W dużych miastach przyjmuje się sporo antybiotyków, lecz coraz bardziej powszechna staje się również homeopatia.
Meksykańskie zabawy
Podobnie do polskich dzieci, szkraby w Meksyku bawią się w berka i w chowanego. Bardzo popularne jest granie w piłkę nożną. Niektóre dzieci intensywnie trenują futbol, gdyż jest on ulubionym sportem Meksykanów, a dzieciaki marzą, by zostać sławnymi piłkarzami. Warto wspomnieć, że Aztekowie znali piłkę jeszcze przed przybyciem Europejczyków na nowy kontynent, choć gra miała wtedy nieco inne zasady i przypominała bardziej koszykówkę połączoną z piłką ręczną. Piłka była bardzo ciężka i wykonana z kauczuku, a gracze odbijali ją biodrami, próbując przerzucić przez obręcz.
Kolejną znaną i lubianą przez meksykańskie dzieci zabawą jest canicas. Polega ona na rzucaniu kolorowymi kulkami ze szkła w taki sposób, aby zderzyły się ze sobą – na trafianiu w te, które były rzucone wcześniej. Wygrywa ta osoba, która trafi w leżące kulki, wtedy należą one do tej osoby.
Oczywiście Meksykanom nie są obce też gry komputerowe, lalki, samochodziki czy inne klasyczne zabawki.
Kulejąca edukacja
W odróżnieniu do polskich realiów szkoła w Meksyku zaczyna się w połowie sierpnia. Obowiązkowa edukacja trwa do poziomu 6 klasy podstawowej. Najbiedniejsi kończą zdobywać swoje wykształcenie zazwyczaj właśnie na tym etapie, gdyż muszą pomagać rodzicom w pracy lub mają za daleko do szkoły. Większość dzieci uczęszcza do szkoły do 14. roku życia, jednak już po 15. liczba ta spada o połowę. Popularne stało się także nauczanie domowe. Niegdyś panował w kraju duży analfabetyzm, teraz jest on problemem jedynie w najuboższych stanach.
Szkoły – podobnie jak u nas – dzielą się na publiczne i prywatne. W tych pierwszych klasy są przepełnione, a nauczyciele niewykwalifikowani, często zdarza się też, że nie przychodzą do pracy… Jest to o tyle zaskakujące, że Meksyk jest krajem, który przeznacza na szkolnictwo najwięcej funduszy na świecie, bo prawie 20% publicznych środków. Co zatem dzieje się z tymi pieniędzmi? Odpowiedź jest prosta – korupcja i przekręty.
Nieco inaczej sprawa ma się w szkołach prywatnych. Tam się płaci i się wymaga. Takie szkoły mają wysoki poziom i najnowocześniejsze udogodnienia.
Niestety, jak to w życiu bywa, bez solidnego wykształcenia nie można zdobyć dobrej pracy. Po ukończeniu w Meksyku jedynie gimnazjum, zarabia się bardzo średnio, po studiach zarobki są o niebo wyższe, jednak takie ma tylko 2% społeczeństwa.
Zawód żebrak z dziada pradziada
Niestety duża część biedoty żyje z aktywności na ulicy, czyli z żebrania, sprzedaży małych artykułów, kuglarstwa bądź kradzieży. Co gorsza, biorą w tym udział także małe dzieci, a nawet niemowlęta. Ich rodzice nie opiekują się nimi należycie i nie myślą o tym, by zapewnić im lepszą przyszłość. Zatem od najmłodszych lat dzieciaki uczą się tego, co pokazują im rodzice. Nie mając szansy na lepszy start, bawią się na ulicy, gdy ich rodzice, często pijani, próbują zebrać na chleb.
Kolorowe poncho? Chyba że od Tommy Hilfiger’a
Bogatsi Meksykanie zwracają uwagę na detale i lubią pokazać swój wysoki status. Istotną kwestią jest dzielnica, w której się mieszka, gdyż to ona wyznacza, czy jest się człowiekiem sukcesu. Dobrze prezentuje się także noszenie markowych ciuchów albo chociaż takich, które są dobrze podrobione. Największą potrzebą jest posiadanie nowoczesnego samochodu, by pokazać się przed innymi, nawet jeśli na ten poczet wzięło się kredyt, który przerasta sytuację materialną. Tak samo, jak dobre auto, tak i fakt zabrania swoich dzieci do Disneylandu wygląda bardzo dobrze w oczach innych Meksykanów z warstw mieszczańskich. Na takiej bajkowej wycieczce można sobie podnieść ego o kilka punktów.
Lulaj że Jezuniu
Święta Bożego Narodzenia w Meksyku są bardzo hucznie obchodzone. Warto dodać, że większość ludności tego kraju to katolicy. Panują tam różne zwyczaje, bardzo odmienne od tych w Polsce. Jednym z nich jest lulanie Jezusa do snu. Figurce dzieciątka śpiewane są kolędy. Potrawy są głównie mięsne, a zamiast kompotu z suszu pije się poncz z jabłkami, suszonymi śliwkami, guajawą, orzechami, tamaryszkiem, sokiem z trzciny cukrowej i cynamonem. A jak jest z prezentami? Meksykańskie dzieci dostają zazwyczaj prezenty dopiero 6 stycznia, w Święto Trzech Króli. I to właśnie do jednego z nich, wybranego przez siebie, dzieci piszą list z prośbą o prezenty. Podobnie, jak w Polsce, 6 grudnia ustawia się buty dla św. Mikołaja, w których znajdą się później podarunki. Ponadto zostawia się także poczęstunek dla króli i podróżujących z nimi zwierząt.
Co kochają Meksykanie, a za co Meksykanom można być wdzięcznym?
Meksyk to kraj rozległy i pełen ciekawostek. Muzyka pełni tam bardzo ważną rolę. Słychać ją wszędzie: na ulicy, w autobusach, sklepach, aptekach. Jest wszechobecna. Często zauważyć można, a także usłyszeć, że dźwięki wydobywają się z ogromnego głośnika, na którego zakup składają się mieszkańcy. Wszystko po to, by puszczać muzykę na ulicy. Do tego dochodzą jeszcze tańce i śpiewy, co ogólnie wpływa na radosną atmosferę.
Meksykanie uwielbiają słodkie napoje, najpopularniejsza jest Coca-Cola, a jej spożycie jest nawet większe niż w USA. Dodatkowo jest ona tam tańsza niż woda.
W kraju kaktusów telewizję ogląda się wręcz maniakalnie i każda rodzina, nawet najuboższa, posiada telewizor zakupiony z emerytury albo odziedziczony po babci.
Z pewnością powinniśmy podziękować ludom z tego regionu świata – Majom – za raj słodkości, czyli odkrycie czekolady, którą kochają zarówno dzieci, jak i dorośli. To właśnie oni wymyślili metodę prażenia i mielenia ziaren kakaowca, aby później przygotować z nich napój na bazie wody, wymieszany z miodem, chili i z mączką kukurydzianą.