Together Magazyn » Aktualności » Uzdrawiające motyle w szpitalu na Zaspie

Uzdrawiające motyle w szpitalu na Zaspie

Prace Macieja Kota zdobią ściany szpitali w wielu miastach w Polsce i poza jej granicami. Tym razem, by przez tydzień malować ściany oddziału dziecięcego w szpitalu na Zaspie, artysta musiał przejechać aż sześćset kilometrów.

To prezent z okazji trzydziestolecia naszego oddziału – mówi Małgorzata Oklińska, pielęgniarka oddziałowa Oddziału Pediatrycznego podmiotu leczniczego Copernicus, szpitala Świętego Wojciecha w Gdańsku. – Już wcześniej nasze ściany nie były szare, jednak po dwunastu latach od udziału w programie „Motylkowe Szpitale”, kiedy to w ramach pracy dyplomowej zaistniały tu prace uczniów jednej z gdańskich szkół, należało już coś zmienić.

Przez cały czas malowania oddział funkcjonował normalnie, a prace odbywały się etapami. Dzieci musiały tylko na kilka dni zmienić sale, na których leżały, a starsze z zainteresowaniem obserwowały powstające dzieła. Aby drzewa, motyle i woda przetrwały dłużej, do ich utrwalenia został użyty specjalny lakier. W planach szpitala są także kolejne etapy malowania, między innymi klatki schodowej, na której znajduje się wejście do oddziału.

Aby nawiązać do miejsca, w którym położony jest szpital, na moich pracach pojawił się motyw morza jak i wody – mówi Maciej Kot. – Przede wszystkim zależy mi jednak na tym, by stworzyć przestrzeń, w której dziecko poczuje się bezpieczniej.

Przemalowywanie polskich szpitali w charakterystycznym dla siebie stylu Maciej Kot rozpoczął w 2000 roku, także w ramach programu „Motylkowe Szpitale” Fundacji Porozumienie bez Barier Jolanty Kwaśniewskiej. Od tego czasu co roku maluje kilka szpitalnych wnętrz oddziałów dziecięcych. Do dziś wymalował ich ponad 170. Kot bierze udział także w kampaniach społecznych, współpracuje z wieloma fundacjami oraz znanymi muzykami i aktorami, których zaprasza do wspólnego działania na rzecz pozytywnych zmian. Za swoją działalność otrzymał wiele nagród i wyróżnień, między innymi odznaczenie Szeryf Praw Dziecka od międzynarodowej organizacji UNICEF za szczególny wkład w walkę o prawa dziecka.

Najważniejszą nagrodą pozostaje jednak poczucie, że zmieniając otoczenie, w którym przebywają dzieci, artysta wpływa na ich szybszy powrót do zdrowia.

Moja półtoraroczna córka była bardzo osłabiona ze względu na infekcję, którą przechodziła – mówi Wioletta Michalak, mama Justynki. – Pomimo wycieńczenia zwróciła jednak uwagę na namalowane wokół drzewa i motyle. To był impuls, który w widoczny sposób poprawił jej nastrój. Ożywiła się i zaczęła ze mną rozmawiać właśnie o nich.

Efekt pracy Macieja Kota zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie. Dowiedzieliśmy się też, że wpływ kolorów na samopoczucie dzieci jest naukowo potwierdzonym faktem i powstało już na ten temat wiele prac z zakresu psychologii.

PSYCHOLOGIA BARW

Chociaż dla większości z nas jest w zasadzie oczywiste, że ściany oddziałów pediatrycznych powinny być pełne rysunków, tchnąć kolorami, poprawiać dzieciom nastrój, budzić w nich radość i nadzieję, to jednak niewielu jest w tej dziedzinie specjalistów. Urodzony w Dąbrowie Górniczej Maciej Kot, który stworzył na oddziale dziecięcym szpitala na Zaspie nową rzeczywistość, zawodowo i naukowo zajmował się między innymi procesem terapii zajęciowej, w której wykorzystywał wiedzę z zakresu psychologii i psychologii barw. Posiada na swoim koncie także wiele publikacji oraz wykładów. Powstające spod jego ręki prace, które zdobią ściany polskich szpitali, nie są więc przypadkowe.

————————————————————————————————————————

Marek Nowak: Jak przygotowuje się Pan do pracy w nowym miejscu?

Maciej Kot: Bardzo ważny jest wybór kolorów. Żeby to dobrze zrobić muszę zorientować się jak wygląda oświetlenie określonej przestrzeni. Zwracam między innymi uwagę na to, na którą stronę świata wychodzą okna, które miejsca będą częściej oświetlone sztucznym światłem. Bardzo ważna jest także informacja dotycząca wieku dzieci, które trafiają na dany oddział.

Jakie najważniejsze cechy oddziału pediatrycznego szpitala na Zaspie wpłynęły na kształt malowanych tu przez Pana obrazów?

Duża rozpiętość wieku dzieci. Nie mogłem skierować tych prac tylko do młodszych lub tylko do starszych dzieci. Poza tym wziąłem pod uwagę obecność rodziców, którzy także powinny dobrze się czuć w tym miejscu. Szpital oraz pobliskie osiedla położone są stosunkowo blisko morza, więc zdecydowałem się na wkomponowanie w obrazy także widoku wody. To po prostu naturalne środowisko dla dzieci, które będą tu trafiały.

W Gdańsku jest już Pan po raz czwarty w tym roku. Czy we wszystkich tutejszych szpitalach zastosował Pan podobne rozwiązania?

Rzeczywiście, już dwukrotnie odwiedzałem Szpital Dziecięcy Polanki, a raz budynek na Nowych Ogrodach, gdzie malowałem w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym oddział dla dzieci. Oczywiście wyrobiłem swój rozpoznawalny styl, jednak wygląd każdego z tych miejsc jest inny.

Czy wybór palety kolorów jest trudny?

Teraz już nie. Zakupy do projektu takiego jak ten robię w ciągu godziny i przyznam się, że nieraz z uśmiechem obserwuję klientów, którzy przez godzinę podejmują decyzję o wyborze jednego spośród trzech odcieni zielonego, którym chcą pomalować ścianę.

Cóż… nie każdy jest artystą. Czy tak szybkie zakupy to kwestia dokładnych notatek?

Nie mam żadnych. Porównałbym ten proces do muzyka, potrafiącego zagrać ze słuchu melodię, którą przed chwilą usłyszał. Kiedy poznam przestrzeń, wiem już jakie kolory dobrze w niej zagrają i potrafię odpowiednio je połączyć i zakomponować.

Maluje Pan polskie szpitale już od piętnastu lat. Czy Pana styl zmienił się przez ten czas?

Zdecydowanie. Z jednej strony ma na to wpływ mój własny rozwój, a z drugiej większa dostępność barw. Dziś mogę wybierać spośród dziesiątków odcieni, a piętnaście lat temu zaledwie z kilku. Dzięki temu mogę tworzyć na ścianach obrazy dużo bardziej subtelne i stonowane. Znacząco zwiększyła się też moja wiedza z zakresu psychologii koloru.

Proszę opowiedzieć więcej o tej dziedzinie nauki.

Większość z nas ma podstawową świadomość tego, że określone barwy wpływają na nas kojąco bądź pobudzająco. Prace naukowe z zakresu psychologii barw po prostu szczegółowo opisują i wyjaśniają te procesy. W mojej pracy najważniejsze jest takie ich dobranie, żeby dziecko poczuło się bezpiecznie, żeby czas rozłąki minął mniej boleśnie.

Artystów specjalizujących się w dziedzinie, którą Pan uprawia, jest niewielu. Czy to kwestia stosunkowo niewielkiego zapotrzebowania ze strony szpitali?

Z pewnością nie o to chodzi. Zrealizowałem bardzo dużo zleceń w całej Polsce i nie tylko, a w tym momencie mam wręcz kolejkę zamówień, które na mnie czekają. Powiedziałbym raczej, że to kwestia pewnych predyspozycji psychicznych.

Jakich?

Cierpliwości, wrażliwości, a także odporności na ból i cierpienie, które widzę podczas pracy. Po realizacji zleceń na dziecięcych oddziałach onkologicznych i opieki paliatywnej czuję się, jakbym wrócił z frontu, choć oczywiście szczególnie tam widzę jak potrzebna jest moja praca.

A co daje Panu siłę, by podróżować i pracować tak intensywnie?

Z pewnością największą inspiracją do pracy jest moja żona i rodzina.

Pana najprzyjemniejsze wspomnienie związane z pracą?

Zaskoczyło mnie, jak jeden z małych pacjentów namawiał mamę, żeby zostawiła go jeszcze jeden dzień w szpitalu, bo chciał zobaczyć jak będzie wyglądał obraz, który dokończę.

Oceń