Together Magazyn » Aktualności » Perły z lamusa w literaturze dla najmłodszych (cz. 1)

Perły z lamusa w literaturze dla najmłodszych (cz. 1)

Rynek literatury dziecięcej w Polsce przeżywa obecnie prawdziwy rozkwit. Półki w księgarniach wprost uginają się pod ciężarem kolejnych propozycji wydawniczych. Jednak gdy trzeba się na coś zdecydować, a onieśmielony tym nadmiarem rodzic próbuje wybrać cokolwiek nietuzinkowego, okazuje się, że wcale nie jest to takie proste…

Gdy zaczynamy czytać…

Problem pojawia się zwłaszcza wówczas, gdy młody czytelnik, dla którego szukamy lektury, nie skończył jeszcze trzeciego roku życia. Dla dzieci starszych znajdziemy wręcz wysyp ciekawych, a nawet wybitnych pozycji. Tymczasem dziecko kończy roczek, wyrasta z tzw. książeczek kontrastowych, a te obrazkowe – do nauki słów i pojęć – powoli zaczynają być niewystarczające, choć oczywiście nadal bardzo przydatne. Warto w tym miejscu polecić dość nietypową propozycję w tej kategorii – dwie książki Wydawnictwa Muchomor, autorstwa Andrzeja Owsińskiego, pt. „Zwierzęta” i „Kolory”. Dzieła te są dwujęzyczne (nazwy po polsku i po angielsku), jest to więc dodatkowa gratka dla miłośników nauczania dzieci języków obcych od najmłodszych lat. Wydawnictwo jest warte uwagi, bo stworzone we współpracy z Państwowym Muzeum Etnograficznym. Jego wyjątkowość polega na tym, że obrazki są wystylizowane na ludowe wycinanki nawiązujące do motywów kurpiowskich, łowickich i sannickich. Książeczki nie są drogie, a zupełnie odstają od tych wydawanych masowo.

Dobra księgarnia – dobry wybór

Co zrobić, by nie zgubić się we wszechobecnym chaosie konsumenckim? Zacznijmy od wyboru dobrej księgarni. Jeśli natomiast nie mamy czasu, by je odwiedzać, nie wybierajmy od razu zakupów w dużych sieciówkach czy supermarketach. Oferta w nich jest mocno okrojona. W takiej sytuacji najlepiej zdać się na sklepy internetowe – każde wydawnictwo dziś prowadzi sprzedaż przez internet.

Książka nierówna książce

Drugim problemem poza lokalizacją dobrej, profesjonalnej księgarni, jest nadmiar na rynku… tandety. Nie bójmy się tego słowa, niektóre wydawnictwa naprawdę zapominają o podstawowych zasadach estetyki, stylistyki, gramatyki, a nawet ortografii, lekceważąc tym samym małego odbiorcę. Książki brzydko i niechlujnie wydane, niedopracowane, z błędami ortograficznymi, stylistycznymi i interpunkcyjnymi to nie jest wcale rzadkość! To nie do pomyślenia dla kogoś, kto wychował się na książkach i do nich zawsze odwoływał swoją wiedzę, traktując je jako najwyższy stopień wiarygodności. Niestety, te czasy już minęły – jak można mniemać, bezpowrotnie.

Różne wersje klasyki

Dokonując wyboru, najczęściej stawiamy na starą, dobrą klasykę. Tuwim, Brzechwa, Andersen, bracia Grimm, Astrid Lindgren… Te nazwiska są znane każdemu i wydają się „bezpieczne”. Jednak trzeba pamiętać, chociaż wiele wydawnictw (zwłaszcza tych nastawionych na masówkę) ma w ofercie dzieła wspomnianych autorów, wydania te różnią się diametralnie. Pomijając wybór dzieł, bo jedne są opracowane w szerszej wersji, inne – w okrojonej, a także kwestie tłumaczeń (np. niektóre bajki przekładało kilkoro lub nawet kilkunastu tłumaczy!), pozostaje jeszcze pole do popisu w zakresie ilustracji i całej szaty graficznej. I tu rozpoczyna się prawdziwy chaos. Nie dajmy się zwieść pstrokaciźnie i bylejakości – te wybitne dzieła niegdyś były ilustrowane przez mistrzów ilustracji, a obecnie są wydawane również w oryginalnych, nowatorskich opracowaniach graficznych. Przykładem może być seria książeczek w kieszonkowym formacie wydanych przez wydawnictwo Dwie Siostry, w wykonaniu Katarzyny Boguckiej: „Chory kotek” Stanisława Jachowicza, „Stefek Burczymucha” Marii Konopnickiej, „Paweł i Gaweł” oraz „Małpa w kąpieli” Aleksandra Fredry. Książki te są dedykowane, co prawda, starszym dzieciom (głównie ze względu na dość trudną w percepcji szatę graficzną – Bogucka ma ostrą, surową, graficzną kreskę, zgeometryzowany styl, nawiązujący do konwencji retro), jednakże wielu rodziców przyznaje, że ich pociechy odnajdują się w tej manierze znacznie łatwiej niż oni sami… Bogucka jest chyba najbardziej rozpoznawalną ilustratorką polskiej klasyki. Jej prace uświetniły również utwory Juliana Tuwima tj. „O panu Tralalińskim” (Wydawnictwo Wytwórnia) czy „Lokomotywa” (Wydawnictwo Visart).

Nieszablonowe wydanie wierszy tego autora znajdziemy ponadto w ofercie wspomnianego Wydawnictwa Wytwórnia (ilustracje do zbioru 28 wierszy wykonały młode rysowniczki: Gosia Gurowska, Monika Hanulak, Marta Ignerska, Agnieszka Kuchar) – „Tuwim. Wiersze dla dzieci”. W tym samym wydawnictwie i z ilustracjami wspomnianych wcześniej artystek niedawno ukazały się również wiersze Ludwika Jerzego Kerna pt. „Kern. Wiersze dla dzieci”.

Reprinty, czyli powrót do (dobrej) przeszłości

Jeśli ktoś jednak gustuje w bardziej konwencjonalnych wersjach klasyki, to nie ma nic prostszego niż sięgnięcie do źródeł, czyli do wydań z ich oryginalnymi ilustracjami. Nie musimy koniecznie w tym celu odszukiwać naszych starych książek z dzieciństwa – wystarczy skorzystać z reprintów pierwodruków lub najbardziej wybitnych wydań. Niedawno Wydawnictwo Muza we współpracy z Muzeum Książki Dziecięcej „odkurzyło” stare książki. W serii znalazły się m.in. wydanie „Lokomotywy” i innych wierszy Tuwima z 1958 roku, w opracowaniu graficznym jednego z twórców polskiej szkoły plakatu, Jana Lenicy, edycja „Słonia Trąbalskiego” Juliana Tuwima z 1948 roku z ilustracjami Ignacego Witza, a także książki Wandy Chotomskiej, Joanny Papuzińskiej, Joanny Kulmowej i innych twórców. Wielu z nas pamięta je zapewne ze swojego dzieciństwa, podobnie jak publikację „Brzechwa dzieciom” (wydaną przez Oficynę Wydawniczą G&P), zilustrowaną przez innego mistrza – Jana Marcina Szancera. Jego dzieło możemy poza tym podziwiać w innej propozycji tego samego wydawnictwa, czyli w „Lokomotywie” Tuwima.

Moda na reprinty trwa w najlepsze i coraz więcej wydawnictw wyławia z odmętów niepamięci wiele wspaniałych perełek literatury. Warto choć jedną z nich upolować dla siebie i swojego dziecka.

Tekst: Magda Raczek

Oceń