Together Magazyn » Aktualności » „O, Boże! Mamy dziecko!” – Psychologia rodziny

„O, Boże! Mamy dziecko!” – Psychologia rodziny

Tekst: Iwona Woźniewska



Dzień dobry Państwu, mamy dziecko! Co teraz? „Ono tu jest i płacze, ewidentnie czegoś chce, no zrób coś” – mówi żona do męża, partner do partnerki. Tak sobie właśnie wyobrażam pierwsze macierzyńskie kroki.

Jak wiedzą Państwo, jestem na etapie zakładania własnej rodziny. Do tej pory zajmuję się rozwiązywaniem trudności oraz wspieraniem kompetencji rodzicielskich w tysiącu środowisk, w których mam przyjemność, a czasami nieprzyjemność pracować. Ze względu na brak swojego doświadczenia w poruszanym temacie, jak zwykle, posłużę się dostępną wiedzą w tym zakresie, a także poprowadzę dyskusję sama z sobą, do której włączenia się na poziomie myśli serdecznie zachęcam.

Pytania bez odpowiedzi

Myśląc o dziecku, czuję swoisty lęk, może to nawet jest strach idący w stronę przerażenia. To oczywiste obawiamy się tego, co nie znane. Z racji wykonywanego przeze mnie zawodu, zaznajomiłam się z literaturą konieczną do zostania dobrym rodzicem. Poziom lęku na stałym poziomie. Zatem z mojego doświadczenia wynika, że przyswajanie wiedzy z zakresu rodzicielstwa nie pomaga. Style przywiązania opanowane; wiem, kto to Bowlby, fazy życia rodziny Duvalla i jego teoria funkcjonowania rodziny – w zasobniku. Znam także wiele innych poglądów, wielu innych badaczy środowiska rodzinnego. Oczywiście za moment podzielę się z Państwem tą wiedzą, a przynajmniej tym, co uważam za niezbędne do bycia wystarczająco dobrym rodzicem.

Nie daje mi to jednak odpowiedzi na pytanie, które pewnie wielu z nas przed narodzinami potomka stawia w centralnym punkcie swoich rozważań: „czy będę dobrym rodzicem?”, a następnie: „czy będziemy dobrymi rodzicami?”. Myślę, że samo postawienie przed sobą tego pytania dobrze rokuje! Kiedyś pracując w roli street-worka w jednej z gdańskich dzielnic, aby na moment zatrzymać rodziców, a następnie zachęcić do skorzystania z konsultacji pedagogicznych, zadawałam nieco intruzywne pytanie: „Czy jest pan/pani odpowiedzialnym rodzicem?”. Reakcje moich respondentów były bardzo zróżnicowane. Często pojawiała się złość lub bezrefleksyjne: „no oczywiście!”. A finalnie z bezpłatnych konsultacji skorzystało niewielu odpowiedzialnych rodziców.

Co tak naprawdę oznacza odpowiedzialność?

Czuję, że kategoria „odpowiedzialny rodzic” wiąże się z zasobem posiadania czasu. Często rodzice po wielu moich warsztatach wychodzą właśnie z takim przekonaniem – i ja to przekonanie żywię. Moi podopieczni z różnych grup wiekowych mówią o tym, że potrzebują więcej autentycznej uwagi swoich rodziców, a zapytanie „jak było w szkole?” znad garnka bądź ekranu komórki nie zabezpiecza tej potrzeby. Nasze dzieci bywają zaniedbane emocjonalnie przede wszystkim przez brak czasu, co w ponowoczesności jest naszą główną bolączką.

No i płynnie przeszliśmy do dwóch głównych strategii wychowawczych, które każdy rodzic powinien w sobie rozwinąć. Jest to wychowanie dziecka oraz kierowanie jego zachowaniem stosownie do kalendarza rozwoju. A to, proszę Państwa, wymaga znacznej uważności i czasu. Zdarza się, że próbujemy dopasować rozwój dziecka do naszej własnej wizji. A że wizja rodziców czasem bywa niespójna, mamy pedagogiczny klops. Skąd w ogóle ta wizja? Czytaliście Państwo artykuł o przekazie między generacyjnym? No właśnie – stąd! Głównym źródłem postaw rodzicielskich jest dziedzictwo wyniesione z rodziny pochodzenia. Brzmi dumnie, jednak nie zawsze ta duma jest dla naszych dzieci dobra. Oczywiście na naszą postawę rodzicielską mają wpływ inne czynniki, takie jak (uwaga!) jakość naszego związku małżeńskiego. Aby udzielić dziecku niezbędnego wsparcia, ciepła, akceptacji, zachęcić go do eksploratywości, sami musimy tego wszystkiego doświadczyć. Nasz związek tworzy nam przecudną sytuację treningową. Ćwiczmy w nim zatem udzielanie i przyjmowanie wsparcia, emanujmy ciepłem, akceptujmy siebie i innych bądźmy poznawczo rozbudzeni. Mówię tu o sytuacji idealnej, gwarantuję jednak, że codzienne ćwiczenia tych elementów skutkują dobrą relacją.

Co na to badania?

Czas poprzeć moje stanowisko w sprawie rodzicielstwa doniesieniami z badań. Historie rozwojowe rodziców i ich wspomniane wcześniej dziedzictwo mają olbrzymi wpływ na kształtowanie się zasobów budujących style rodzicielskie. Wcześniejsze doświadczenia nabyte w rodzinie generacyjnej wpływają na zdrowie psychiczne i osobowość przyszłego rodzica. Spójrzmy zatem na naszych rodziców i zastanówmy się, jak ich styl wychowawczy wpłynął na nas samych. Porównajmy nasze wnioski z wnioskami naszego partnera. Weźmy to, co dobre, a tego, co oceniliśmy jako krzywdzące, starajmy się unikać w naszym rodzicielstwie. Dobrze funkcjonujące systemy rodzinne, jak mówi Anderson, charakteryzują się wysoką tolerancją dla autonomii i intymności, są otwarte na szczerą, częstą komunikację, uczą brania odpowiedzialności za realizowane zadania swoich pociech, oczywiście adekwatnie do wieku, a przede wszystkim – wykazują się dużą wrażliwością na potrzeby innych, okazując sobie wzajemny szacunek. Wnioskiem Andersona jest to, że osoby z tak funkcjonujących rodzin będą mieć więcej cierpliwości, umiejętności komunikacyjnych, empatii i wrażliwości koniecznej do wychowania i efektywnego kontrolowania swoich dzieci.

Dobrze funkcjonujący związek dostarcza partnerom wsparcia emocjonalnego i instrumentalnego w pełnieniu roli rodzica. Mama i tata potrzebują potwierdzenia, że się kochają, wzajemnie cenią. Ma to niesamowity wpływ na stopień zaangażowania i cierpliwość, którą wnoszą do relacji z dzieckiem. Ilość i jakoś relacji, w które zaangażowani są rodzice, również ma wpływ na poziom odczuwanego przez nich wsparcia. Przeprowadzono badania określające związek między dostępnością wsparcia od innych a efektywnymi relacjami rodzic–dziecko. Belsky, na podstawie przeprowadzonych przez siebie badań, stwierdził, że społeczne wsparcie wiąże się z wyższymi kompetencjami rodzicielskimi, a także z właściwszą reakcją na potrzeby dziecka. A co ciekawe, także z mniejszą liczbą kar delegowanych na dziecko oraz wyższym poczuciem własnej wartości dziecka i rodzica.

Bliższe i dalsze relacje

Dobrze, ujawniają nam się warunki koniecznie do realizowania roli dobrego rodzica, które powinniśmy zabezpieczyć przed narodzinami naszego dziecka. Po pierwsze, zaczynamy od przyjrzenia się naszej relacji z własnymi rodzicami, rozpoznajemy ich styl wychowawczy bierzemy to, co dobre, a odrzucamy to, co złe. Wkraczamy z partnerem na poziom metarodzicelstwa, czyli rozmawiamy o rodzicielstwie. W naszej relacji ćwiczymy wzajemność i współodczuwanie. Po wtóre, budujemy silne sieci bliskich relacji, ćwiczymy w nich uważność, nabywamy umiejętności komunikacyjnych, stajemy się wrażliwi. Czując, że dysponujemy zasobami otwierającymi i podtrzymującymi dobre relacje z otoczeniem przystępujemy do prac nad urzeczywistnieniem potomka. Gdy ten pojawi się w naszym świecie, pamiętamy o wszystkim tym, co powyżej, a nade wszystko – dbamy o siebie, dziecko i partnera w relatywnie równym stopniu.

Nauczyć się roli rodzica

Pierwszy etap, w który wkracza nasza rodzina teraz już z małym bąblem, wyznacza nam pewne zadania. Jest to przede wszystkim nauka roli rodzica. Powinniśmy zadbać o nasze kompetencje rodzicielskie; tu pomaga literatura, doświadczeni znajomi i dobra rodzina. Kolejnym wyzwaniem, o którym ta literatura mówi, jest rozumienie i zaspokajanie potrzeb dziecka – liczę tu na instynkt macierzyński i tacierzyński, o którym coś tam słyszałam. Wraz z rozwojem naszego dziecka, musimy nauczyć się zwiększać jego autonomię na zasadzie: wzrost samodzielności dziecka – spadek działań opiekuńczych. Potem pozostaje nam jedynie dorastać w roli rodzica…

Ps. Pamiętajmy o tym, że konsekwencje kształtują zachowanie naszych dzieci. Dysponujmy więc odpowiednimi konsekwencjami, aby nasze dziecko stawało się dobrym sobą.

Oceń