Together Magazyn » Aktualności » „Nie chcę, ale muszę”, czyli o kupowaniu ponad miarę

„Nie chcę, ale muszę”, czyli o kupowaniu ponad miarę

Najważniejszą funkcją zakupów jest zaspokojenie naszych podstawowych potrzeb materialnych. Nabywamy więc produkty niezbędne do normalnego funkcjonowania. Jednak jak wytłumaczyć fakt, że kupujemy coraz więcej i chętniej, również bez potrzeby? Łatwo się domyślić, że już dawno wyszliśmy poza schemat zapewnienia bytu swojego i rodziny na zakupach.

Cel sam w sobie

Jeszcze kilkanaście lat temu słowo „galeria” przywodziło na myśl niemal wyłącznie świątynię sztuki. Obecnie, słysząc o galeriach, przede wszystkim kojarzymy je z centrami handlowymi. Nikogo już nie dziwi fakt spędzania wolnego czasu w galeriach handlowych, które zresztą stają się coraz bardziej przyjazne i otwarte na klienta, także tego potencjalnego. Obecność w tego typu miejscach staje się celem samym w sobie, a kupno konkretnego przedmiotu schodzi na dalszy plan. Popularny „shopping” stanowi coraz powszechniejsze zjawisko, które obejmuje już osoby z niemal wszystkich grup społecznych, bez względu na wiek i płeć.

Co w tym złego?

Fani zakupów i dobrych okazji podkreślają, że przemierzanie galerii handlowych nie jest niczym złym, wręcz przeciwnie – połączeniem przyjemnego z pożytecznym. Zwracają uwagę, że jest to lepsza opcja niż spędzanie czasu przed telewizorem czy komputerem. Nie bez znaczenia jest fakt, że w sklepach wielkopowierzchniowych zjawiają się rodziny z dziećmi. Dostrzegają to również zarządcy obiektów, oferując wiele atrakcji skierowanych do najmłodszych gości. Otwarte pozostaje pytanie, czy jest to najbardziej wartościowy sposób spędzania wolnego czasu, który równie dobrze można wykorzystać np. na odwiedziny w instytucjach kultury czy na uprawianie sportu.

Oczywiście odwiedzanie galerii handlowych to żaden grzech, a czasami wręcz konieczność, gdy zależy nam na udanych zakupach. Problem pojawia się wówczas, gdy spędzenie weekendu w centrum zakupowym zaczyna się nam wydawać jedyną sensowną perspektywą. Ważniejsza staje się dla nas sama obecność w tym miejscu niż możliwość skorzystania z jego oferty handlowej. To pierwszy sygnał, który powinien nas niepokoić. Jednak prawdziwe kłopoty zaczynają się później.

Jeszcze zakupy czy już polowanie…?

Obserwując wypchane po brzegi wózki zakupowe klientów hipermarketów, można pokusić się o refleksję, czy naprawdę chodzi tutaj jeszcze o zakupy w ich pierwotnym znaczeniu. Może bardziej o poprawę samopoczucia? Bo tak inaczej wytłumaczyć kupno trzech paczek wędliny, spośród których dwie wylądują w koszu na śmieci? Jak uzasadnić zakup „wyjątkowo atrakcyjnego” zestawu narzędzi, który będzie rdzewiał nieużywany w szafce? Czy nie potrafimy zdroworozsądkowo oszacować swoich potrzeb? Oczywiście, że potrafimy. Każdy, kto prowadzi gospodarstwo domowe, mniej więcej zdaje sobie sprawę z tego, ile potrzebuje żywności, środków czystości czy kosmetyków do następnej wizyty w sklepie. Skąd zatem kupowanie ponad miarę?

Lubimy ulegać promocjom, które tworzą wrażenie skorzystania z wyjątkowej okazji, a zatem osiągnięcia zysku. Pogoń za zyskiem staje się po prostu emocjonująca. Sceny, w których klienci szturmują popularne hipermarkety, wręcz wyrywając sobie z rąk produkty w promocyjnych cenach, wielokrotnie obiegły media i wywołały poruszenie. Niewiele ma to wspólnego z racjonalnym kupowaniem produktów, których naprawdę potrzebujemy. To raczej forma polowania, w której jest tylko jeden zwycięzca – sieć handlowa. To ona w ostatecznym rozrachunku osiągnie największy zysk: i marketingowy, i finansowy.

Wszystko się przyda…”

Chwila zawahania i produkt z półki ląduje w sklepowym koszyku… Taki scenariusz zakupów, zwłaszcza w sklepach wielkopowierzchniowych, jest powszechny. Skoro przyszliśmy do sklepu ze sprecyzowanym planem działania, skąd ten ułamek sekundy, gdy się wahamy? Górę bierze chęć posiadania, bez racjonalnego uzasadnienia. Próbujemy racjonalizować takie działanie, tłumacząc sobie, że dany produkt przyda się nam w bliżej nieokreślonej przyszłości. W rzeczywistości często jest po prostu wyrzucany albo wręczany innej osobie jako prezent. Od tego już tylko krok do całkiem poważnego zaburzenia – kupowania kompulsywnego. Osoba dotknięta takim zaburzeniem znajduje satysfakcję w samym fakcie uczestnictwa w kupowaniu; po powrocie do domu najczęściej sama się zastanawia, skąd się wzięły te wszystkie zbędne produkty. Niestety, takie zachowanie pociąga również za sobą poważne konsekwencje finansowe.

Zakupom kompulsywnym sprzyjają duże powierzchnie sklepowe, krzykliwe reklamy i promocje typu „trzy w cenie jednego”. Czasami nieświadomie wpadamy w sidła zastawianie przez sieci handlowe. Już samo wyeksponowanie określonych towarów na sklepowych półkach, najczęściej na wysokości wzroku dorosłego człowieka, nie jest kwestią przypadku. Niemniej zakupy kompulsywne dotyczą również klientów małych sklepików osiedlowych czy wręcz sklepów internetowych. Niewątpliwie istnieje związek między wygodą kupowania online a nadmiernym wydawaniem pieniędzy, które może robić wrażenie wirtualnego. Jednak ubytki na koncie klienta są już jak najbardziej rzeczywiste. Ten sam problem dotyczy zresztą płatności kartami kredytowymi. Naturalna bariera psychologiczna sprawia, że mniej chętnie wydajemy gotówkę.

Problem zakupowy… I co dalej?

W przypadku nasilonych problemów z kupowaniem kompulsywnym, konieczna może się okazać konsultacja psychiatryczna. Osoba uzależniona wykazuje silny niepokój wobec niemożności dokonania zakupów, nie potrafi sensownie wytłumaczyć swoich decyzji zakupowych, a w momencie kupowania nie myśli o konsekwencjach wyborów. Może też zaniedbywać swoich bliskich i przejawiać brak zainteresowania dziedzinami, które dotąd uznawała za ważne. Takie symptomy powinny budzić niepokój. Specjalista zdiagnozuje, jak poważny jest to stan i dobierze odpowiednią terapię. Nie należy wykluczać leczenia farmakologicznego, choć często wystarcza psychoterapia. Zaburzeń kompulsywnych w zakresie dokonywania zakupów nie wolno lekceważyć. Mogą wyniszczać psychicznie, dezorganizować życie rodziny i rujnować domowe finanse.

Na szczęście, nie każda osoba, której zdarza się nierozsądne zachowanie w sklepie, potrzebuje konsultacji u specjalisty. Czasami wystarczy zastosowanie się do kilku prostych porad, które uchronią nas przed zbytecznym trwonieniem pieniędzy.

[ramka]

Jeśli wiesz, że masz problem z nadmiernym wydawaniem pieniędzy:

  • ustal priorytety zakupowe, sporządzając listę niezbędnych produktów;

  • staraj się nie korzystać z kart płatniczych i kredytowych – zabierz ze sobą na zakupy tylko niezbędną gotówkę;

  • unikaj zakupów w pojedynkę – zabierz ze sobą osobę, która wie o Twoim problemie i w razie potrzeby będzie potrafiła Ci wyperswadować nieprzemyślane decyzje;

  • poświęć na zakupy tak mało czasu, jak to jest możliwe – dobrym wyjściem może być np. pojawienie się w sklepie na 30 min przed jego zamknięciem;

  • nie dokonuj zakupów bezpośrednio przed podróżą lub świętami – w tych sytuacjach, podświadomie przewidując zwiększone zapotrzebowanie, jesteśmy bardziej skłonni do pochopnego kupowania.

Tekst: Michał Mikołajczak

Oceń