Together Magazyn » Edukacja » Bezpieczne dziecko na drodze

Bezpieczne dziecko na drodze

Mieszkańcy dużych aglomeracji, takich jak Trójmiasto, traktują ruch drogowy jako naturalną część życia miejskiego. Również dzieci od najmłodszych lat są oswojone z obecnością samochodów czy tramwajów w miejskim pejzażu. Jednak oswojenie nie oznacza likwidacji zagrożeń. Nie wyeliminuje ich również do końca coraz lepsza infrastruktura.

Postrzeganie świata przez dziecko opiera się na emocjach, natychmiastowym realizowaniu założonych celów. Jeśli widzi ciekawy sklep po drugiej stronie ulicy, za wszelką cenę musi bezzwłocznie znaleźć się przy witrynie. W tym momencie nie mają większego znaczenia namalowane pasy na jezdni, kolor światła na sygnalizatorze czy natężenie ruchu w danym momencie. Zdrowy rozsądek w takich chwilach nie ma racji bytu. Najważniejsze jest przecież dotarcie do upragnionego sklepu, tak jakby za chwilę miał on zniknąć…

Niestety, taki scenariusz sprawdza się w każdym mieście. W ten sposób dochodzi do tysięcy wypadków z udziałem dzieci. Wtargnięcie dziecka na jezdnię jest bardzo niebezpiecznym incydentem, zwłaszcza w miejscach niedozwolonych. Kierowca potrzebuje co najmniej 1–2 sekund na reakcję. Po wciśnięciu pedału hamulca pojazd nie zatrzyma się przecież od razu w miejscu. Jeśli samochód jedzie po suchej drodze z prędkością 30 km/h, może się zatrzymać po przejechaniu około 17 metrów od momentu zauważenia pieszego. Przy prędkości wynoszącej 50 km/h dystans ten wydłuża się do około 32 metrów. Liczby nie zawsze przemawiają do wyobraźni. Wystarczy więc wspomnieć, że przy nagłym wtargnięciu na jezdnię, gdy samochód porusza się z prędkością 50 km/h, pieszy ma niewielkie szanse na przeżycie; jeśli jest nim dziecko, są one jeszcze mniejsze…

Poruszając się z dzieckiem po Trójmieście, nie unikniemy ani przejść dla pieszych, ani samochodów, ani niefrasobliwych kierowców. Wprawdzie nie da się zredukować do zera ryzyka wypadku, ale można je znacząco ograniczyć. Pierwszym i podstawowym czynnikiem jest edukacja. Należy również dawać przykład dziecku, które uczy się właściwych (lub nieodpowiednich) zachowań poprzez obserwację rodziców. Jaki sens ma nauka znaków drogowych i ostrzeganie o zagrożeniach na drodze, jeśli sami będziemy przebiegali na czerwonym świetle albo przejeżdżali skrzyżowanie na „późnym żółtym”? Nie mają większego sensu nasze starania na drodze edukacji, skoro jeździmy z dzieckiem, rozmawiając jednocześnie przez telefon albo niezapinając pasów bezpieczeństwa. Dziecko szybko zapamięta z takiej „lekcji”, że przepisy można naginać, wręcz wypada to robić, a kto sprawniej tak postępuje, ten jest sprytniejszy i szybciej dotrze do celu.

Już od najmłodszych lat dzieci muszą być przyzwyczajane do tego, że w ruchu ulicznym trzeba stosować zasadę ograniczonego zaufania do kierowców. Niekonieczne musi być jednak tak, że kierujący potrafi odgadnąć w porę zamiary pieszego. W okolicach jezdni nie wolno się bawić. Niedozwolone jest też jej przekraczanie w dowolnym punkcie. Oczywiście przejścia dla pieszych to miejsca, w których są oni uprzywilejowani. Nie zawsze jednak kierowca zdąży zatrzymać swój pojazd przez „zebrą”, gdy nagle wtargnie na nią pieszy. Jeśli idziemy przez ulicę z dzieckiem, trzeba im tłumaczyć podstawowe zasady zachowania, po których kierowca będzie mógł ocenić, co zamierzamy zrobić. Przede wszystkim przed przejściem należy się zatrzymać. Można zasygnalizować chęć przejścia poprzez podniesienie ręki. Należy spojrzeć w lewo, w prawo, później jeszcze raz w lewo. Pokonać przejście można tylko wtedy, gdy mamy absolutną pewność, że nic nam nie zagraża ze strony kierujących pojazdami. Trzeba przechodzić przez jezdnię pewnym, spokojnym krokiem, bez zatrzymywania się i przebiegania. Te same zasady obowiązują również przy przekraczaniu przejść na ścieżkach rowerowych.

W Polsce na skrzyżowaniach istnieje rozwiązanie warunkowego zielonego światła dla kierowcy (zielona strzałka). Tak naprawdę rusza on na czerwonym świetle i nie powinien się znaleźć na przejściu dla pieszych, w chwili przechodzą oni przez jezdnię. Jednak często samochody hamują tuż przed samymi pasami albo wręcz między pieszymi, zwłaszcza gdy kierowcy się spieszą albo rozmawiają przez telefon. Jeśli w okolicy znajduje się takie przejście dla pieszych, trzeba szczególnie uczulić dzieci i nakazać im wzmożoną uwagę. Przy skrzyżowaniach z zieloną strzałką nawet zielone światło, które powinno nam zapewnić spokojne pokonanie jezdni, nie jest gwarancją bezpieczeństwa.

Rozwagi i zdrowego rozsądku na jezdni nigdy nie jest zbyt wiele. Każde dziecko musi wiedzieć, że choć jest pełnoprawnym uczestnikiem ruchu drogowego, musi szanować obowiązujące przepisy. Rodzice natomiast muszą zadbać o edukację i dawanie dobrego przykładu, który może być skuteczniejszy niż wielogodzinne pogadanki na temat bezpieczeństwa.

Oceń